Obejrzałem film dwukrotnie.
1. Przedstawienie wydarzeń z perspektywy rodziny. Ewidentnie - osobiste świadectwo reżysera.
2. Ostaszewska, Komorowska, Stenka - mistrzowska gra. Znakomicie odzwierciedlone emocje. Myślę, że człowiek o małej wewnętrznej wrażliwości nie potrafiłby czegoś takiego wyreżyserować.
3. Zakończenie. Moment mordu przedstawiono we wstrząsający, na szczęście nie makabryczny, sposób. Żałuję jedynie, że pan Wajda nie zakończył (konsekwentnie) wątkiem ukazanym z perspektywy (niepełnej) rodziny. Jednak biorąc pod uwagę chęć trafienia do szerokiego grona - wydaje mi się to być uzasadnione.
* wpadki (np. plastikowe okna w 1940) ujdą w tłumie ;-)
pozdrawiam
Piotr