ale cały film raczej średni. W gazetach dają mu optymalne oceny chyba za tematykę i właśnie końcówkę.
Mam te same odczucia. Bardzo dobry początek i świetna końcówka, ale środek nie porywa. Film powinno się skrócić, jest za długi, w pewnym momencie traci dynamikę i pojawiają się dłużyzny.
No i cała historia zamordowanych oficerów ograniczona do kilkudziesięciu scen, potem schodzi na drugi plan.
A ja wręcz przeciwnie, cały film oglądam z zaangażowaniem i nic mnie w nim nie nudzi ani się nie dłuży. Uważam, że jest rewelacyjny, ale to tylko moja subiektywna opinia - żeby nikt nie pomyślał, że próbuję wszystkim narzucić swoje zdanie ;)
Film nie porywa swoja akcja, jednakze temat filmu, naturalizm i przede wszystkim ukazanie skazania na smierc polskich inteligentow przez Niemcow i polskich oficerow przez Rosjan kaze mi upatrywac go w kategori najwazniejszego filmu politycznego wspolczesnej Polski
Scenariusz sam w sobie jest słaby. Sceny egzekucji zapadają w pamięć, poza tym Wajda zadbał o to, by odwzorowywały te prawdziwe, dzięki zeznaniom świadków, na podstawie badań z ekshumacji ofiar, odtajnionych akt etc. Ta dbałość o realizm jest godna pochwały. Niemniej postaci, dialogi, budowanie dramaturgii, to nie jest pierwsza liga. Za dużo schematyzmu a nawet patosu, moim zdaniem nie trzeba było iść tą drogą. Ostatnie filmy Wajdy odbiegają poziomem od jego najlepszych dzieł. Był młodszy, kreatywniejszy, bardziej wyczulony "artystycznie". Myślę, że w pewnym wieku już pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da... Na marginesie - niedawno dowiedziałem się, że w aktach był opis polskiego oficera, któremu udało się zabić strażnika prowadzącego go na egzekucję, odebrać mu broń, ostrzelać innych enkawudzistów i przeżyć w piwnicach trzy dni. Rosjanie początkowo nie umieli sobie z nim poradzić, zalali najpierw piwnice wodą a potem wpuścili gaz.
I to (jeżeli jest faktem) jest właśnie autentycznie wstrząsające - że trafił się ktoś taki, zdolny do takiego czynu, w takich okolicznościach, a mimo to nie przeżył. Bo w zasadzie nie miał szans przeżyć.
Co do filmu, to dokładnie w tym jest jedna z głównych przyczyn miałkości współczesnego polskiego kina historycznego - PATOS. Patos je degraduje i sprowadza do poziomu czytanki z podręcznika. Mało kto umie dziś znaleźć odpowiednie proporcje
PS. (nie wiem, dlaczego każde wciśnięcie "enter" kończy post, zamiast zaczynać akapit...) ... odpowiednie proporcje dla patosu. Jest w powieści "Kamień na kamieniu" (fabuła jest literacką fikcją - ale to zdecydowanie jedna z polskich powieści wszech czasów) scena przewożenia przez hitlerowców na egzekucję gromady losowo wybranych chłopów. I tam patosu najwyżej tyle, co kot napłakał, jest nawet szczypta humoru - ale całość sprawia porażające wrażenie i o to właśnie chodzi. O to, by dobrze opowiedzieć historię.