Film ten wg mnie jest świetną lekcją patriotyzmu - tak mało znaną postawą w dzisiejszych czasach.
Gdy widzimy rotmistrza Andrzeja (Artur Żmijewski), który zamiast ucieczki wybiera służbę i pewną drogę na śmierć pozostaje nam się zastanawiać, kto z dzisiejszych ludzi by tak postąpił. ???
Po skończonym seansie w kinie wypełnionym ludźmi jest cicho. Zupełnie inaczej niż na tysiącu innych filmów.A tu cisza...A cisza jest jak najbardziej na miejscu. Bo nie ma słów, by opisać, skomentować ten film...
mój pradziadek zginął w Katyniu i gdy słyszę słowo Katyń, to zawsze mam takie chwile refleksji, bo moja prababcia podobnie jak główne bohaterki, nie doczekała powrotu męża, a jej syn-mój dziadek- nigdy już nie zobaczył swojego ojca..
Akurat ten fragment jest jednym z idiotyczniejszych, co zresztą jest normą u Wajdy - wystarczy wspomnieć scenę szarży na niemieckie czołgi, śmierć Trawińskiego w "Ziemi Obiecanej" czy rzucanie nożami podczas uczty w "Panu Tadeuszu". Wszystkie te sceny łączy jedno: Polak jest pokazany jako półgłówek, frajer czy nieumiejący się powstrzymać warchoł; w zamierzeniu ma być pewnie "głębokie" i "tragiczne", wychodzi głupie i pogardliwe.
A co do samej sceny - zadaniem żołnierza, bez względu na to, czy jest szeregowcem czy oficerem, jest walczyć za Ojczyznę. I, by sparafrazować Pattona, nie ginąć za nią, a sprawić, że zginie za nią sukinsyn po drugiej stronie. Zresztą, wystarczy przypomnieć dwa anglosaskie filmy: "Wielka ucieczka" i "Most na rzece Kwai". W pierwszym jest jasne dla oficerów, że mają uciekać z oflagu. W drugim angielski oficer, motywowany honorem, działa na rzecz wroga - tyle, że pod koniec i on, i widz uświadamiają sobie, że tak nie należało postępować, że było to zwyczajnie głupie i niepotrzebne. Zaś u Wajdy - "wzniosłość", "honor" i uczenie - na szczęście, coraz mniej skuteczne - że należy za Ojczyznę z honorem lec. Zamiast sprawić, żeby legli inni.