Film nie był zły, ale (tylko mnie nie weźcie za idiotkę) mocno mnie zdołował. No! może nie dosłownie. W każdym razie wywarł na mnie jakieś głupie emocje. I po co obejrzałam? Tym bardziej 10 kwietnia. Kto się zgadza? eee. napisałabym coś jeszcze ale wolę nie...
Nie musisz się martwić - taka chyba była między innymi rola tego filmu. Tak naprawdę nie było tam ani jednej postaci, która by czegoś/ kogoś nie straciła :(
Ja jestem na siebie zła tylko za to, że obejrzałam ten film tak późno, bo rzeczywiście polscy "krytycy" go tak zjechali - moim zdaniem niesłusznie.
Film mocny, ale nie przesadzony w swojej sile (ta narracja rzeczywiście pięknie stonowana); wyważony - nie ma tu żadnych antynarodowych akcentów (antyrosyjski czy antyniemieckich). Są oczywiście antyhitlerowskie, anty-NKWD, ale to w końcu próba opowiedzenia historii i jakby nie było jednego z najważniejszych wydarzeń II Wojny Światowej dla Polski.
Mnie najbardziej poruszają słowa jednej z sióstr tego młodego pilota (Małaszyński?), który ginie na końcu:
Polska nigdy nie będzie wolna, ani za naszych czasów, ani za czasów naszych dzieci.
A jednak...
W tym dla mnie tkwi siła tego filmu.