Bardziej dramat niż kino akcji. Strzelanin jest zaledwie kilka, są krótkie i może poza jedną(z RPG na środku drogi:) prawdopodobne taktycznie. Nie wiem o co chodzi osobom, które zarzucają filmowi powierzchowność? Przemiana bohatera była ukazana bardzo wiarygodnie, ćpun i bandyta zmęczony swoim życiem pod wpływem szoku i nawróconej żony sam się nawraca.
Trochę mnie śmieszyło jak w jednej scenie siedzi na rozwalonej przyczepie a w następnej wprowadza się do dużego domu:D ale wiadomo trzeba się streszczać bo to nie serial.
Nie ma tutaj też cukierkowego nawrócenia, widać że jest mu ciężko kiedy nie ma kasy i że od wojny trochę mu odbija.
Trochę za mało ukazano okrucieństwa ze strony LRA przez co zbrojna działalność Childersa traci właściwy kontekst.
Nie bardzo rozumiem też o co chodzi tym co zarzucają filmowi brak refleksji nad zabijaniem. jest przecież scena w której przekonuje się, że zabił dziecko-snajpera. Miał płakać po każdym zabitym dorosłym murzynie z kałachem i maczetą?:/ To twardy amerykański cowboy przeniesiony do Afryki, który ma prostą wizję świata i zadanie do wykonania a nie sierotka marysia z europejskiego Duszpasterstwa Akademickiego o subtelnej i delikatnej duszy. Właściwy człowiek na właściwym miejscu.