Wczoraj miałem , pewnie jak wielu z was przyjemność obejrzenia " Kopacza pośladkowego ".
Szczerze powiem wam że bardzo czekałem na zaskoczenie tak jak to było w innych przypadkach pojawiających się na początku roku np. niezapomniany Sin City , V jak Vendetta czy Watchmen. Wszystkie te filmy to próby stworzenia nowego wizerunku bohatera rodem z papierowych kartek.
Tym razem dostaliśmy nową opowieść , na co czekałem przede wszystkim na niezłą zabawę , pastisz gatunków i wyśmienity humor.
Powiem szczerze że dopiero kilka dni temu dzięki uprzejmości jednego z użytkowników "neta" miałem okazję przeczytać komiks i bardzo mi się podobał. Mroczny , brutalny ale też zabawny i napisany z łatwością która nie robi Sieki z mózgów.
A jaki jest sam film. Wiele opinii jak na razie jest bardzo pozytywnych , także i moja , choć nie do końca .
Nie wszystko wyszło tak różowo jak się tego spodziewałem.
Przede wszystkim film jest za długi ,za dużo w nim Marka Strong'a co powoduje że może nie zaczynamy się nudzić ale film się wlecze , gdyby usunęli z 15 minut niepotrzebnych scen.
Poza tym zmiany w stosunku do komiksu były niepotrzebne , poznanie zamiarów Red Mista na początku to katastrofa i brak zaskoczenia. A końcówka i nie mówię tu tylko o latającym plecaku ale też o wielkiej bazuce.
Film miał być realny , jak to mogło by wyglądać w naszym zwykłym życiu i tak wyszło przez pierwsze 30 nudnych minut a później to kolejna ekranizacja komiksu.
O plusach nie będę pisał bo każdy kto widział to dobrze wie że należą do nich : humor , sceny walk , muzyka no i Hit Girl.
Moja ocena w skali od 1 do 6 3,7
P.S. W prawdziwym życiu to by nie przeszło.
Jesteś chyba moim alter ego bo mam niemal identyczne odczucia. Pierwsza połowa filmu mocno osadzona w rzeczywistości - to rzecz wybitna, zresztą wiernie odzwierciedla pierwsze numery komiksu. Potem niestety film traci całą prostą lecz genialną ideę a te wszystkie bazooki, odrzutowe plecaki sprowadzają "Kick Ass" do kolejnej nieprawdopodobnej historii o superludziach. Mimo wszystko jestem fanem filmu, chociażby właśnie za pierwsze rewelacyjne 60 minut.
CO do ujawnienia zamiarów Red Mista, ten kto czytał komiks i tak by wiedział gdzie tkwi haczyk więc twórcy chyba świadomie zrezygnowali z momentu zaskoczenia.
Wiesz czego mi też brakowało.
Elementu który był w komiksie na drugim planie czyli trudności w relacjach z rodzicami , problemów w kontakcie z własnym ojcem ( tak jak to było np. w Jak wytresować smoka ).
Trudnego związku Ojciec + córka , a nie jakiejś zemsty w której narzędziem Hit Girl była.
Zabrakło mi też większego obśmiania i pastiszu superbohaterów jak np. jest to w przypadku serialu "Big Bang Theory:Teoria wielkiego podrywu" w którym bohaterowie jadą nie tylko po komiksach ale po serialach i filmach.
Poza tym motyw ze znalezieniem miłości przez głównego bohatera na samym końcu takie to landrynkowe. W ogóle film jest zbyt grzeczny taki amerykański ale myślę że przyniesie i tak twórcą miliony a w końcu powstanie druga część.
Polecam Defendora. Pomysł podobny, tylko inaczej zrealizowany. I nie ma miejsca na fantastyczne gadżety - wszystko jest realne :-).
Jak dla mnie to film mógł być nawet jeszcze dłuższy, niesamowicie szybko zleciała mi jego projekcja :)
"Polecam Defendora"
Qrwa ludzie, co wy macie z tym "Defenfdorem". Już mi się nie chce pisać o tym filmie bo swoje zdanie wyraziłem na drugim forum ale to przecież tandeta jakich mało. Sam pomysł dobry ale wykonanie żałosne. Nie samym Woodym Harrelsonem człowiek żyje, litości, trzeba też mieć dobry scenariusz i smykałkę reżyserską.
Też mi czegoś zabrakło i ogólnie miałem wrażenie, że twórcy zgubili całą ideę komiksu po drodze i sami poszli drogą swojego nerdowskiego fanatyzmu. Zaczynali od inteligentnego nabijania się z komiksów i ich fanów, a skończyli w stylu wymarzonego filmu akcji każdego nerda. Dziwna sprawa, bo ten film wyśmiewa "samego siebie".
A i wg mnie sceny z Markiem Strongiem były wisienką na tym dziwnym torcie, bardzo dobrze, że pojawiał się w miarę często, wręcz uratował ten film.