Dla mnie ocenianie poszczególnych części jest trochę nietrafione ponieważ w założeniu reżysera to jest jedno dzieło i tak należałoby je odbierać. Obie części tworzą całość, która jest po prostu arcydziełem.

Proponuję każdemu obejrzenie wersji: Kill Bill: The Whole Bloody Affair.

Jest w tym trochę racji ale jednak sa to dwa filmy a nie jeden i różnią się wg mnie na tyle że można spokojnie wystawiać oceny "cząstkowe". Dwójka to już nie do końca to samo kino co jedynka , inaczej rozłozone akcenty, mniej fajerwerków itd.

"Hejtują" (dżisas, pieprzone słowo), bo się mniej dzieje niż w jedynce. W jedynce napieprzali się co parę minut, nawet w spokojnych momentach coś się działo. Dwójkę napędzają rozmowy, a nie akcja.