Film jest taki kiczowaty że wstyd o nim pisać. Q.Tarantino nie popisal się, jedyny jego film który mi się podobał to "Pulp Fiction". Nie rozumiem dlaczego ten film ma ocenę równą z "7", "Harry Angel" czy "12 małp".
"Tarantino przegiął pałę mieszając wszystkie style, a to wkurza i dezorientuje." nie mogłeś napisac leszpej pochwały dla QT ;] Trzeba po prostu zrozumieć specyfike filmów Tarantino, to nie jest zwykły reżyser, on stworzył swój własny gatunek filmowy. Jak ktoś nie rozumie, o niech nie ogląda, iektórych poziomów nie przeskoczysz...
Sin city to nie jest film Tarantino, on tam rezyserem jest tylko goscinnie. to film Rodrigueza i Franka Millera. chociaz nalezy zauwazyc niewatpliwie wielki wklad Tarantino w Sin City, bo jak Rodriguez sam wezmie sie za robienie filmow, to zaraz cos spieprzy. udaje mu sie tylko wtedy, gdy ktos go prowadzi za raczke, w tym wypadku Miller i Tarantino. no ale to nie jest forum o Rodriguezie.
a Kill Bill mi sie podobal, ale jakies 10 lat temu, jak mialam 17 lat. ostatnio ogladalam na DVD, i raczej kiepski. najbardizej wkurzaja dialogi np:O-REn - chyba nie myslalas, ze bedzie latwo
Bride :przez moment wydawalo mi sie, ze tak
O-Ren: Glupia gaska
Co za pustoslowie !!!
ale film ma kilka zalet, jak scena walki z Vernita Green czy gra aktorska Darryl Hannah. Byla swietna, przebila o niebo Ume Thurman, ktora przyznajmy to otwarcie, aktorsko sie nie popisala, to samo Lucie Liu
Zgadzam się, że ten film jest kiczowaty i pusty, a tematyka zupełnie mi nie odpowiada. Mimo to nie mogę nie podziwiać Tarantina za geniusz i finezję, z jaką została ta durna fabuła opowiedziana. Ta muzyka, zmieniające się barwy (z kolorowego na czarno-biały) i do tego wstawka anime... Cóż, może film nie niesie za sobą głębokiego przesłania , ale jest przedstawiony tak zabawnie i fantazyjnie, że trudno mi przejść obok niego obojętnie. Brawa dla odwagi i wyobraźni reżysera!
Nie wiem albo jesteś kretynem albo nie znasz się na kinie.Tarantino w tym filmie składa hołd dla "kiczowatych" jak to nazwałeś filmów azjatycki.Jeżeli wziąłeś ten film na poważnie,to gratuluje inteligencji!
jeśli kicz, to wolę almodovara (który też ponoć kręci filmy kiczowate, ale nie zaobserwowałem - może dlatego, że nie oglądałem np kobiet na skraju załamania nerwowego). a kill bill był tak wspaniały, że go oglądnąłem dwa razy :). A stało się tak, ponieważ za pierwszym razem nie wytrzymałem i musiałem go wyłączyć (a chyba nie o to w filmach chodzi). Tak myślę przynajmniej.
a co do tego, że ktoś uważa ten film za arcydzieło, lub bliskie arcydziełu, to nie świadczy to chyba najlepiej o takiej osobie. Bo jeśli ktoś twierdzi, że film, w którym jest odgryzany bohaterowi język i ginie ileś tam osób (nieważne ile), jest wspaniały to nie jest z taką osobą chyba wszystko ok. i tutaj pozostaje mi chyba tylko zacytować hanekego, który po pokazie w Cannes swojego filmu Funny Games, stwierdził, że ci, którzy wyszli z seansu nie potrzebują tłumaczenia jak zła jest przemoc. Natomiast bardzo martwi się o tych, którzy z jego filmu nie wyszli.
I jest tak pomimo tego, że Tarantino świetnym reżyserem jest.
estetyka moze i jest kiczowata ale jest to inny wymiar kiczu bo wszystko inne czyli zdjecia, montaz scenariusz, aktorstwo(poza kilkoma zgrzytami), muzyka jest swietne. nie rozumiem bo co na sile doszukiwac sie 'sensu' i 'przeslania' czy jakiejs glebszej filozofi? kino to przede wszystkim opowiadanie historii i filmy ktore sa tendencyjne i jednoznaczne sa kiepskie bo chodzi o to zeby opowiedziec historie ktorej nie da sie jednoznacznie interpretowac, jak by sie dalo po co robic film? a tarantino jeszcze bardziej skupia sie na formie. jak dla mnie pokazuje to cala magie kina ktore przez nadnie odpowiedniej formy moze zrobic wszystko z praktycznie kazda historyjka, a ogranicza cie wlasciwie tylko wyobraznia a wszystko to wywazone karykatura i autoironia. Do tego mistrzostwo dialogu bo mozna powiedziec ze podczas dialogu dzieje sie wiecej niz w czasie akcji