Najbardziej w całym filmie podobała mi się część przygodowa czyli ta na wyspie, która wykonana
została niemalże perfekcyjnie. Sam Spielberg by się tego nie powstydził świetne połączenie
Indiany Jonesa z Jurajskim Parkiem i z domieszką starego King Konga.
Sam motyw z King Kongiem zakochanym w Ann niespecjalnie do mnie przemawia i te właśnie
sceny uważam za najsłabsze, choć Naomi Watts dobrze poradziła sobie ze swoją rolą.