...ale tu akurat ja bym mu ich nie dał. Miało być wspaniale, z miłości do kina i w ogóle - a wyszło tak sobie. Efekty świetne (choć we "Władcy" były one zdecydowanie bardziej dopracowane!!!), ale scenariusz zestarzał się bardzo mocno, niektóre sceny chyba w niezamierzony sposób były humorystyczne, a garść refleksji o istocie kina - hmmm, żenująca ździebeczko. Może trzeba było ten film zrobić inaczej - nie tworzyć dosłownego remake'u, a uwspółcześnioną wersję? Może jeszcze inaczej? Bo Jackson to sprawny warsztatowiec, który przy wspaniałej historii radzi sobie spektakularnie, za to już przy zmierzeniu się z (posiwiałą) legendą - spektakularnie przegrywa. Cóż, nie każdy jak widać może pokochać małpę :-)
Oj dziś się z Tobą Marlonie zgodzić w 100% nie mogę... Nie zapominaj, że King Kong w zamierzeniu miał być kinem rozrywkowym i na tej płaszczyźnie spisuje się doskonale! Tak naprawdę każdy może tu coś dla siebie znaleźć: to jest romans [nie tylko Wielkiej Malpy i Naomi ;)], akcja, przygodówka, fantastyka, dramat, kino familijne [na tych scenach akurat wymiękałem, lol i tyle]. Niestety Peter Jackson chyba za bardzo chciał dotrzeć do wszystkich, bo rezultat jest taki że chyba nie znajdzie się osoba której film by się od początku do końca podobal, ale może to lepiej wplynie na sukces komercyjny.
Nie wiem, które sceny masz na myśli mówiąc, że w 'niezamierzony sposób były humorystyczne', ale nie zapominaj, że Jackson to autor "Martwicy mozgu" i ma dość oryginalne poczucie humoru.
Efekty faktycznie są świetne, widać rękę "Wladcy pierścieni", :-) ale czasami trochę przegięte. Do tego dochodzi kilka pomysłów, które Jackson chyba za bardzo chcial zrealizować, bo wyszły idiotycznie: scena z megawielkimi robalami i zestrzeliwanie ich, "Jądro ciemności" itd...
Ale to wciąż kino rozrywkowe. Ja małpę polubilem.