Idąc na King Konga miałem wrażenie, że to kolejny nudny film nadziany efektami specjalnymi i starej odkurzonej fabule o wielkiej małpie, która zakochuje się w małym człowieczku i w końcu ginie w Nowym Jorku a zapewnienia P.Jeckson'a że ten film będzie wzruszający dla widzów przechodziły jak nierealny bełkot...

a jednak film w pewnych momentach mocno ściska za gardło, doskonale PJ przemyślał ten film i to w szczegółach ! zaskakuje mnie to teraz, King Kong jest zwierzęciem to fakt i jest to dobrze zrobione, ale dzięki doskonołej i przemyślanej charakteryzacji, ujęć jego spojrzeń, mimiki, akcji, ukazuje się nam dojrzały wojownik(nie jest młody) łamiący T-Rexom gnaty, zdajacy sobie sprawę ze swojej potęrznej siły i szybkości, z tego że w tej dziczy to on jest Królem, Ann w koncu rozumie że bez tego olbrzyma nie przezyje nawet minuty zawiązuje się między nimi więź przyjaźni, moim zdaniem film nie jest banalny, to nie dziewczyna jest ofiarą ale King Kong bo chwila w której poznanał Ann to chwila jego wielkiego upadku, doskonała przemyślana w szczegółach charakteryzacja Małpy, zaskoczenie gwarantowane tylko rzeba ten film uważnie oglądać...