film przede wszystkim niesamowicie mnie wzruszył, było to coś, czego absolutnie się nie spodziewałam. Jackson nadał Kongowi nowy wymiar i nowe znaczenie, przyodziewając go w cechy typowo ludzkie; przywiązanie, potrzebę przyjaźni, miłości, lojalności... Śmierć tej kochanej bestii i widok jej cierpień kosztował mnie naprawdę wiele łez
:( Przepięknie rozegrany finał, klimat Ameryki lat 30-tych oraz wiejącej grozą, dzikiej wyspy Czaszki... Kong niezwykle wprost realistyczny, z początku przerażający, później budzący sympatię i szczere współczucie. Jeżeli idzie o aktorstwo - nie potrafiłabym wyobrazić sobie lepszej obsady! Watts, Black, Brody - świetne role, idealnie wcielają się w swoich bohaterów, Watts jako zagubiona gwiazdka filmowa, blond piękność, w której Kong wzbudził tyle uczuć (i wzajemnie) jest niezwykle przekonująca - każdy jej ruch i ton głosu kreują postać z prawdziwą osobowością. Black również wspaniale nadaje się do roli lekko zbzikowanego i spragnionego wrażeń, a przede wszystkim oddanego swojej branży reżysera filmowego - doskonale przekazuje na ekranie wszystkie charakterystyczne cechy bohatera. To samo tyczy się Brody'ego, który nie wypadł może szczególnie olśniewająco, ale prawie tak samo dobrze w roli romantycznego intelektualisty-amanta ;). Nie ulega wątpliwości że King Kong to nie kino artystyczne, a jednak film wzbudził we mnie niesłychane emocje, mimo dość sceptycznego nastawienia do tego typu super (hiper) produkcji :) Przedsięwzięcie na ogromną skalę, w którym jednak szczególnie odznacza się pewna nieuchwytna wiara w... no właśnie. Marzenia? Bariery do pokonania? Mogłam wyraźnie odczuć, ile dla reżysera znaczył ten projekt, ile serca w niego włożył. W filmie cenię szczególnie to, że w kilku (nasto)cyfrowym budżecie i natłoku efektów specjalnych nie zaniknęła wartość przesłania. Wręcz przeciwnie - dla uważnego widza jest ono bardzo przejrzyste, a przede wszystkim niebanalne. Ile znaczą różnice, a ile podobieństwa? Dlaczego Piękna MUSI zabić Bestię? Ile racji jest w człowieku? Potrafię wyobrazić sobie, jak wiele pracy wymagała realizacja projektu i tym bardziej doceniam efekt. Jest jedna rzecz, która nie spodobała mi się w filmie - poza kilkoma makabrycznie amerykańskim morałami - wydaje mi się, że jest w nim dużo momentów przesadzonych, jak choćby chwila składania Ann 'w ofierze' Kongowi. Dzikie plemię jest tu aż nazbyt dzikie, ZBYT przerażające, pomijając fakt że Naomi wygląda w tej scenie jakby wisiała na krzyżu... Ale biorąc pod uwagę wszystkie inne zalety produkcji - są to naprawdę szczegóły. Po tym, co zobaczyłam i co przeżyłam (a nie spodziewałam się przeżyć!) w czasie tych przejmujących tzech godzin, da się wyrazić jednym słowem: brawo! Jackson może być co najmniej dumny ze swego spełnionego marzenia. Polecam wszystkim tym, którzy odnajdują się głównie w repertuarze o kameralniejszej skali i często odnoszą się z potępieniem do tego typu projektów. Warto zrezygnować z takiego pełnego wyższości nastawienia, i nie traktować filmu jako bajeczki o innym świecie. Naprawdę warto :)