Pamiętacie dinusie z parku jurajskiego? Po obejrzeniu tego filmu, wdają mi się strasznie plastikowe i gumowe, scena gdzie diplodoki upadają lawiną, widać jakby to były żywe zwierzęta, jak osuwają się ze skał, jakby miały kości, tłuszcz i mięśnie, naprawdę to wywarło wtedy na mnie wrażenie, sam film jest tylko dobrym remake na 7/10
Pamiętam, jak oglądałam ten film pięć lat temu. Dla mnie był rewelacyjny. Ostatnio obejrzałam go po raz drugi, i od razu dało się zauważyć, że efekty specjalne są bardzo nienaturalne. To pokazuje jak się w ciągu zaledwie pięciu lat zmieniła technika komputerowa. Ciekawe jak to będzie za lat trzydzieści.
też prawda, racje mają tutaj ci żę są sceny naprawdę słabe ale te diplodoki były moim zdaniem pierwszorzędne wtedy, teraz też dają radę :)
poprawka do postu, postacie nałożone na efekty komputerowe są naprawdę badziewne, wczoraj kinga oglądałem ponownie, i racja tu dla tych co uważają za gówno, np babka w ręku konga wygląda beznadziejnie i jak oni uciekają przed dinusiami. King Kong zrobiony naprawdę pierwszorzędnie, trexy tak samo a walka między nimi po prostu cudo!, tutaj jest bezbłędnie
Skończyłem oglądać wersje reżyserską w HD. Totalna porażka, niemiłosierna dłużyzna. Ten film był za długi już w oryginale a te 3h20m wersji DC to po prostu nieporozumienie. Oglądałem go w 3 ratach a bardzo rzadko dzielę seans na kawałki. Niestety konga inaczej się nie dało. Właściwie można by obejrzeć pierwsze i ostatnie 30min a resztę wyciąć bo szkoda czasu.
Jackson tak bardzo chciał być wierny wersji z 1933 roku, że stworzył film balansujący między historyczną produkcją a czymś co powinno powstać by odpowiadać dzisiejszym czasom. Film sprawia wrażenie jakby reżyser i zarazem autor scenariusza chyba nawet nie starał się dobrze przemyśleć tego co robi.
King Konga z 1933 ratowała oryginalna historia, piękna Fay Wray i wyjątkowe jak na tamte czasy efekty. KK z 1976 r uratowały sceny erotyczne z udziałem Konga i zabójczo seksownej Jessici Lange. Poza tym film miał klimat a przynajmniej takie miałem wrażenie gdy oglądałem go pierwszy raz jako dzieciak. Filmu Jacksona nie ratuje z pewnością Naomi Watts. Nie to, że jej nie lubię, po prostu w tym filmie jest zupełnie bez wyrazu a już na pewno nie emanuje seksapilem. Całkiem jak początkująca podrzędna aktorka którą gra. Filmu nie ratują też nierówne efekty specjalne. Czasami naprawdę niezłe a czasami dużo gorsze niż to co widziałem w Parku Jurajskim. Niedawno widziałem JP w HD więc wiem co mówię. Niektóre sceny były wręcz żenujące. Nie ratuje tego dzieła również klimat, bo go zwyczajnie nie ma. Nie da się wczuć w coś co męczy widza i raz po raz zaskakuje coraz to większą bzdurą. Pewne wątpliwe kwestie jak rozmiar wyspy, gigantyczne stworzenia ją zamieszkujące i wyjątkowo mali w tym towarzystwie tubylcy można i trzeba zaakceptować bo to jądro klasycznej historii ale motywy takie jak pustoszejące w ułamku sekundy ulice miasta lub balet konga na lodzie są naprawdę ciężkie do strawienia. Na uwagę zasługuje lekko uchwycony klimat starego kina przejawiający się głównie w postaci tandetnej gra aktorskiej głównych aktorów. Byli tak zgrani w tym co robili, że to chyba efekt zamierzony :) Adrien Brody zdaje się brał nauki u Nicolasa Cage`a i postawił sobie za cel mieć ten sam wyraz twarzy przez cały film. Jack Black to chlubny wyjątek w tym towarzystwie. Na szczęście drugoplanowi aktorzy nie zawiedli, szczególne brawa należą się dla kucharza, jego chińczyka i chłopaków z wojskowej ciężarówki zmiażdżonej o ścianę przez Konga :)