Planowałem dać inny tytuł dla tego tematu, ale zniechęcał by on do filmu ludzi, którzy po łebkach przeglądają to forum, zanim wybiorą się do kina (czego zresztą nie pochwalam).
Ów tytuł miał bowiem brzmieć: "Najgorszy film na świecie".
Dlaczego? Bo w zasadzie jest jak ten tytułowy kong - przeniesiony do cywilizacji, w sumie potraktowany został przez ludzi płytko, instrumentalnie, ale generalnie to ani ludzkość nie dojrzała do niego, ani on do ludzkości. Kong nie pasował do Nowego Jorku tak samo jak film Jacksona nie pasuje do dzisiejszych czasów. Jak na produkt dla mas, jest zbyt prosty, ażeby został poprawnie odebrany. Przytwierdzi mu się etykietę sztampowego, efekciarskiego odgrzewańca, wykonanego z rozmachem, ale bez sensu.
Już jakiś czas temu, pewien rozdział kinematografi został wdg mnie zamknięty i to przez tego samego reżysera, wielką trylogią Władcy Pierścieni. King Kong jest więc dzisiaj jedynie swoistą retrospekcją, a problem w tym, że nie każdy ma przecież ochotę na retrospekcje. Bezpieczniej było by zatem napisać zupełnie nową historię, ale przecież nie o to w tej produkcji chodziło. No właśnie... a obawiam się, że nie każdy sobie z tego zdawał sprawę.
Kiedy byłem na seansie, ludzie siedzący za mną wręcz drwili z tego, co widzieli na ekranie. Nie twierdzę, że ktoś jest za mało inteligentny, żeby docenić ten film, uważam jedynie, że źle go nam zapowiedziano. King Kong jest mistrzowskim przeniesieniem konwencji z dawnych lat, do naszej epoki i tak jak było to w przypadku tytułowego bohatera tej opowieści, wróżę mu raczej rychłą śmierć.
Dochodząc więc do meritum mojej wypowiedzi, stwierdzam, że mimo iż film jest bardzo dobry, jeśli nawet nie rewelacyjny, to będzie zbierał raczej kiepskie noty. Najgorszy film na świecie, wszak oberwie mu się za swój geniusz.