PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=110751}
6,5 149 tys. ocen
6,5 10 1 148582
6,2 38 krytyków
King Kong
powrót do forum filmu King Kong

Wczoraj miałem nieprzyjemność oglądać wyżej wymienione "dzieło". Żeby nie było wątpliwości to King Konga obejrzałem we wrocławskim Heliosie. Pierwsza irytująca rzecz to jakość filmu w kinie -blade kolory i brak ostrości. Plusem jest to, że reżyser w dobry sposób odtworzył rzeczywistość Nowego Jorku z czasów wielkiego kryzysu. Tak naprawdę to nie wiem czy odtworzył ją zgodnie z prawdą, bynajmniej zrobił to efektownie. I to chyba tylko tylke jeśli chodzi o plusy. Oglądając film odniosłem wrażenie, że odtwórcy głównych ról zostali zaangażowani do filmu tylko po to aby film miał kogoś sławnego w obsadzie. Żadna z postaci, według mnie, nie była wystarczająco mocno nakreślona, wszystkie się rozpływały. Efekty specjalne początkowo robiły wrażenie, ale gdy w kadr wchodzili aktorzy widać było sztuczność. Scena ucieczki, bodajże brontozaurów, początkowo efektowna, po chwili zaczyna nużyć, czuje się, że powinna się skończyć. Tak samo z walką King Konga z tyranozaurami oraz z atakiem owadopodobnych stworów w wąwozie. W filmie są 2 sceny, które mają, w zamierzeniu twórcy i w powiązaniu ze sobą, wycisnąć troche łez z widza. Mam na myśli zachód i wschód słońca oglądany przez King Konga razem ze swoją wybranką. Dla mnie budzą tylko politowanie, wolę jak wzrusza mnie Kim Ki Duk. Żałuję, że poszedłem na King Konga, myślę, że byłoby mi nawet szkoda czasu, na oglądniecie go na kompie. Odradzam.

ocenił(a) film na 9
golem

Trzeba było pilotem wyregulować ostrość i nasycenie kolorów. Jak ktoś nie ma do czego się przyczepić to zawsze można coś wymyśleć. Jezeli scena na ESB budzi twoje politowanie to tylko współczuć. Jesteś osobą, która chyba lubi przyczepić się do wszystkiego, szczególnie to widać kiedy piszesz, że aktorstwo było kiepskie.

A cha, i dlaczego we Wrocławiu płacicie sianem? Jaki macie przelicznik na złotówki?

ocenił(a) film na 5
ALIEN_K

Może w kinie, do którego chodzisz reguluje się ostrość i nasycenie kolorów pilotem, ja niestety nie miałem takiej możliwości. Nic nie pisałem o scenie na ESP, ale jeśli jesteś taki uczuciowy, to możesz troche swoich uczuć przelać na mnie, będę wdzięczny. Wyraziłem tylko swoje zdanie na temat gry aktorskiej, jeśli Tobie sie podoba , to każdy ma prawo mieć swoje zdanie. To oczywiste, że we Wrocławiu płacimy sianem, nie wiedziałeś o tym? A w portfelu mam kilka kafli, w domu trochę sałaty.

ocenił(a) film na 7
golem

Mój drogi... Chciałoby się powiedzieć Watsonie, ale ten był człowiekiem wykształconym, czego o Tobie Golemie powiedzieć raczej się nie da, biorąc pod uwagę kontekst użytych słów „bynajmniej” i „oglądnięcie”. Jako, że jestem człowiekiem uprzejmym to od razu Ci pomogę: „bynajmniej” jest przeczeniem, a „oglądnąć” ewentualnie można się za siebie – w pierwszym przypadku powinieneś użyć słowa „przynajmniej”, a w drugim „obejrzenie”. Tyle z polszczyzny.
King Konga też miałem przyjemność obejrzeć w Heliosie (olsztyńskim) i zwróciłem uwagę na doskonałą jakość: ostrość, kontrast i kolory – co zresztą trochę mi przeszkadza we współczesnym kinie, bo ma się wrażenie, że ogląda się „grę” wprost z „peceta”. Niestety, to co niektórych zachwyca innym przeszkadza – tak i w moim przypadku wolę kino analogowe (chodzi o sposób rejestracji obrazu a nie rodzaj odtwarzacza „żeby nie było wątpliwości”).
Owszem sceny z wyspy (tubylcy, sceny walki, plenery, itp.) żywcem przypominały mi obrazy z „Władcy...” ale cóż - licecia poetica, którą albo się odrzuca albo przyjmuje i wtedy film odbiera się na płaszczyźnie treści, a nie formy. Jeśli od początku nie zaakceptujesz zastosowanych narzędzi, techniki, montażu, etc. to faktycznie lepiej wyjść z kina i nie denerwować się przez trzy godziny.
Jeśli chodzi o „mocne nakreślenie postaci”, to znów nie jestem pewien co masz na myśli – tym razem nie przez marną polszczyznę ale przez brak argumentów. Ja mam mocno wyrytą w pamięci zagubioną, bezrobotną i głodną aktoreczkę zakochaną w nieosiągalnym jak by się wydawało scenarzyście i cwaniaczka Denham’a lawirującego na pograniczu prawa w pogoni za sławą i pieniędzmi, dla których gotów jest poświęcić wszystko i wszystkich. W doskonały sposób przedstawiona została postać narcystycznego gwiazdora Baxter’a i kontrastującego z nim „bladego” idealisty Driscoll’a. Te cztery główne osoby dramatu są doskonale „nakreślone”. Relacje Konga i panny też są przedstawione jasno i logicznie (pomijając oczywistą absurdalność). W poprzedniej wersji czepiano się zbyt mocno zaakcentowanego erotyzmu (ale to chyba przez Jessic’ę;-)) Tu moim zdaniem relacje były „czyste” – łatwe do przyjęcia mimo oczywistego przerysowania.
W mojej ocenie film jest wart obejrzenia – wart ze względu na przesłanie, ze względu na Naomi i Jacka, choć zgodzę się, że najmniej warte podziwiania są efekty specjalne.
Pozdrawiam i polecam innym ten może nie wybitny ale z całą pewnością wartościowy film. Dobre kino dla całej rodziny.

ocenił(a) film na 5
piotryd

"Widzisz drzazgę w oku bliźniego swego, podczas gdy belki w swoim nie widzisz"