śliczny film zasługuje tylko na 10/10 :)
Poruszająca i wciągająca opowieśc naprawde polecam wszystkim :)
Zgadzam się, mnie ten film również bardzo poruszył, co naprawdę rzadko się zdarza, aczkolwiek oceny 10/10 nie mogę mu wystawić ze względu na kilka błędów, które się wkradły w ważnych momentach... Ale również uważam ten film za jeden z najlepszych, i walą mnie opinie różnych "fahofcuf", co w gazetach wystawiają mu 7/10 i czepiają się pierdół typu "diplodoki biegają za szybko" albo "te tyranozaury były zbyt odporne". Cóż, walić to.
Poruszająca opowieść?
Jak przy kilkunastu filmach mazałem się (w tym przy dwóch dość nowych - Wall.e oraz Generale Nilu), tak przy tym nie zbliżyłem się ani trochę do uronienia choćby jednej łzy.
Co w tym Kongu jest "poruszającego", doprawdy nie pojmuję. Śmiać mi się tylko momentami chciało, w tym z tych momentów, w których twórcy ani chybi wymagali ode mnie, abym się wzruszył (ot, Ann zbliżająca się do Konga na tle tych latarni - tu ryczałem śmiechem jak diabli).
Der SpeeDer - mam na myśli choćby scenę, w której Kong umierał na szczycie wieży, broniąc resztkami sił siebię i Ann przed tymi je**nymi dwupłatowcami... A do sceny na ulicy nic nie mam i nie bardzo wiem, o co ci chodzi.
Chodzi mi o to, że ta scena była kompletnie sztuczna i papierowa, śmierdząca na kilometr wyświechtanym schematem i banałem. Brakowało tylko chóru i fajerwerków w tle.
Nie przesadzał bym z sztucznością tych scen. Według mnie film bardzo ładny. Ładna oprawa. Całkiem przyjemny film.
Mówienie, iż sceny napchane bajerami i tanim efekciarstwem poza wszelkimi granicami przyzwoitości są sztuczne, nie jest żadną przesadą. Toto jest nędzne, przebajerzone i nudne.
No wiesz, sam sobie zaprzeczasz - bo jak może być "nędzne", skoro sam piszesz, że jest efekciarskie, a "nędzne" to w terminologii filmowej znaczy raczej "mało dopracowane technicznie". Czyliż sam zaprzeczasz temu, co piszesz? A po drugie, nie wiem, co w tym nudnego - skoro film jest cały czas wręcz przesycony akcją to jak można pisać, że jest nudny? Raczej można powiedzieć, że "za dużo w nim akcji", bo co jak co, ale tremin nudny oznacza, że w filmie się nic nie dzieje.
Wniosek - doszlifuj trochę terminologię, bo ciężko jest rozszyfrować, o czym właściwie piszesz i do czego pijesz.
"No wiesz, sam sobie zaprzeczasz - bo jak może być "nędzne", skoro sam piszesz, że jest efekciarskie, a "nędzne" to w terminologii filmowej znaczy raczej "mało dopracowane technicznie""
Nie czepiaj się już słówek.
"skoro film jest cały czas wręcz przesycony akcją to jak można pisać, że jest nudny?"
Właśnie tak - skoro od momentu lądowania na wyspie bez przerwy tylko efekty, efekty, a potem efekty, to w końcu się tym już rzygać chce, oraz odejść od ekranu, żeby przestali męczyć.
Ech, ci Polacy to tylko narzekać potrafią, to nasza cecha narodowa :-). Najpierw wszyscy narzekali, że w filmach jest za mało efektów, że są za słabe itd. a jak teraz w większości nowoczesnych produkcji jest mnóstwo wspaniałych efektów specjalnych, to narzekają, że jest ich za dużo i że są przesadzone :-). Nam, Polakom, ciężko jest dogodzić :-D!
"Ech, ci Polacy to tylko narzekać potrafią, to nasza cecha narodowa :-)"
Ależ oczywiście, toż to przecież wiadomo, że najwłaściwszą postawą jest łykać z zachwytem każde gówno, jakie producenci pod nos podsuną, oraz wołać, że to deszcz pada, kiedy twórcy słabo nakręconych filmów leją zwyczajnie na widzów.
"Najpierw wszyscy narzekali, że w filmach jest za mało efektów, że są za słabe itd."
Skąd ty te niestworzone historie wziąłeś?
Kiedy narzekano zbiorowo, że jest za mało efektów?
A nawet jeśli narzekano - twoim zdaniem popadnięcie w drugą skrajność jest dobre i chwalebne?