jako iż jestem świeżo po seansie, film ma wartość sentymentalną. To był ostatni jaki widziałem w kinie, w moim mieście...czyli tym o to "majstersztykiem" pożegnało się malutkie miejskie kino z moją osobą...
co do filmu...pierwsza scena i super wzrok strzelca który idealnie załatwia jednego z pilotów, nie niszcząc przy okazji helikoptera...dziennikarka która na wyprawę do dżungli uszykowała się jakby miała iść wieczorem na tańce połączone z wyrywaniem młodych gachów...i te dialogi, które powinny przejść do historii, jest ich tyle że aż cięzko zapamiętać...ale perełki typu :
"to Breecher...to już nie jest Brecher" ...humor mam na długie zimowe tygodnie :D
i jeszcze coś o realizacji filmu...mam wrażenie że praca na planie wyglądała następująco...kamera - akcja - cięcie - kolejna scena..beż dubli czy czegoś podobnego, po prostu od razu pasowało wszystko reżyserowi