Mógł to być głęboki i ważny film o zepsuciu, które pożarło własny ogon, o upadku hedonistycznej
epoki disco, o dojrzewaniu wewnętrznym. Jest nudna, wyzuta z rytmu historia o niczym. Kapitalny
soundtrack to za mało, a tępa, drewniana Neve Campbell po występie w tym dziele nie powinna
była więcej udawać aktorki. Myers świetny, tyle że po nic.