Dla mnie super film, jeden z moich ulubionych, klimatem mi trochę przypomina francuski "Apartament". I w związku z tym taka mi myśl, a raczej nadzieja przyszła do głowy - Amerykanie lubią nakręcać własne wersje filmów francuskich, jak to było ze wspomnianym wyżej apartamentem, albo "W pełnym słońcu" (amerykański "Utalentowany pan Ripley"), ale mam nadzieję, że za ten film nigdy się nie wezmą :).
Za pierwszym razem mnie nie urzekł (tak samo jak w przypadku "Amelii"), ale za drugim razem wczułam się w klimat ;) Ciekawy scenariusz, przyznam się, że tytuł nie jest ujmujący.
Tytuł nietrafiony, tłumaczenie chyba z angielskiego, gdzie brzmiał "He loves me, he loves me not" ;). Ja bym to przetłumaczyła dosłowniej jako "Do szaleństwa albo wcale". Pasuje, ale nie daje jakiegoś fałszywego obrazu filmu ,jednak ten tytuł wskazuje na jakieś romansidło...