PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=95311}

Kodeks 46

Code 46
2003
6,2 3,8 tys. ocen
6,2 10 1 3799
5,8 4 krytyków
Kodeks 46
powrót do forum filmu Kodeks 46

W mdły sposób pokazuje mdły romans, który powstał ni z gruszki ni z pietruszki. Dlatego oferuje zero wzuszenia. Nikomu nie polecam.

ocenił(a) film na 10
PaniTajemnic

No tak...Bo romans musi byc pokazany w standardowy "holywodzki" sposob. Ona go kocha, on ja kocha. Ona piekna, wychuchana, wypieszczona paniusia, on wyrzezbiony na silowni przystojniak o psim spojrzeniu. Pozniej sie kloca. Ona przez caly film placze, on stara sie ja odzyskac. A na koniec w ckliwy sposob sa razem, szczesliwi i na zawsze... i tak bla bla bla bla...
W koncu film pokazal romans miedzy zwyklymi ludzmi, nie wyrozniajacymi sie z tlumu, ktory jakby wydarzyl sie w rzeczywistosci to podobnie nie zakonczyl by sie szczesliwie.
No i na koncu muzyka, ktora jest genialna! Nie ma tutaj pioseneczek z mdlawymi tekstami "kocham, kocham, kwiatki pachna, ptaszki spiewaja.."
Nie chce krytykowac Twojego gustu, to jest tylko moja opinia, moja odpowiedz na Twoja wypowiedz.

ocenił(a) film na 9
PaniTajemnic


"W mdły sposób pokazuje mdły romans, który powstał ni z gruszki ni z pietruszki"
Właściwie, nie wiem nawet co napisać na taką mądrość. No tak najlepiej jakby ten rozmans rozwijał się prze sześć tysięcy odcinków, ale mnuejsza z tym.
Dużo bardziej rozwalił mnie tekst, że nie dał wzruszenia. Jestem facetem, i jak to już u nas bywa, nie wzruszają mnie wzruszające historie, ale w tym filmie ów oglądanie oego związku na którego drodze stają tak wielki przeciwności, jak cały system funkcjonującego w przyszłości państwa, rozwala mnie do granic. Na pewno nie jest to piękna historia, ale właśnie jak mało kiedy w filmie bardzo dramatyczna. Kobieto nie widzisz, jak w tą miłość ingerują wszechmocne siły, z którymi nikt nie ma szans? Jeden z najlepszych dramatów SF.
Zdecydowanie nie łatwy film, dla wytrawnego widza nie szukającego fajerwerków.

ocenił(a) film na 8
PaniTajemnic

Film przedziwny o tyle że walczyłem z sennością ogarniającą mnie podczas nocnej pory wyświetlania w TVP, i dopiero po kilku dniach odczułem jakie zrobił na mnie wrażenie. Od muzyki wprost trudno się oderwać już w trakcie końcowych napisów. Za pierwszym razem niezbyt zrozumiały ale porażający klimatem, aurą, zdjęciami i właśnie kapitalną muzyką. Mnie kojarzy się z 'bladerunner' i 'chinese box' ? a także książką roberta silverberga 'umierając żyjemy'. Morton nie jest pięknością i tak ma być. Jej krzyk na końcu poraża.