Zasadniczo nie ogladam tego typu filmów, ale raz na 1-2 lata szedłem do kina na "Piłę", której kolejne (zresztą coraz głupsze) części zaspokajały moje zapotrzebowanie na obejrzenie filmu od czapy o jakimś psychotycznym idiocie - jedni raz na jakiś czas muszą się nawalić, ja analogiczne potrzeby zaspokajałem przy "Pile", mogę więc określić się mianem człowieka, który czasem "takie" filmy oglądał, choć koneserem nie jestem z pewnością. Od jakiegoś czasu kolejnych części "Piły" nie ma (i może dobrze bo to już by musiała być retrospekcja retrospekcji albo inny kalafior tego typu), z radością więc udałem się na "Kolekcjonera". W skrócie: debilny scenariusz o powalonym kretynie, który z niewiadomych powodów robi w mieście krwawe jatki i z równie niezrozumiałych powodów w każdej jatce zabiera kogoś do kuferka żeby dalej zrobić z nim jatki, ale bardziej wymyślne, z tym że wymyślne w teorii, bo w praktyce to wszystko sprowadza się do mało przemyślnego cięcia, strzelania, wybuchów, rozkrawania itede. Najarany scenarzysta tego gniota powinien zmienić dostawcę, a reżyser sprzedający na co dzień buraki na targu w niedzielę powinien iść do kościółka a nie wypuszczać takie bąki. WIELKI żal.