Mnie ten film nie porwał. Książki nie czytałem, więc nie wiem czy jest to dobra ekranizacja czy słaba, ale oglądając go miałem nieodparte wrażenie, że wszystko to już gdzieś widziałem i to w znacznie lepszym wykonaniu. Ten film to taki "Matrix", "Vanilla Sky" i "Melancholia" w jednym. Do tego ten strasznie męczący klimat taniego wyciskacza łez. Pozycja obowiązkowa dla emo fanów Kurta Cobaina i "Sali samobójców".

HITMAN ma rację mówiąc, że jest pewne podobieństwo pomiędzy Kongresem a Matrixem. Lecz tak na prawdę to Matrix jest podobny do Kongresu, mówiąc ściślej jest podobny do książki p. Stanisława Lema z 1971 pt. "Kongres Futurologiczny" - na podstawie której został utworzony scenariusz Kongresu. Przypomnę, że Kongres Futurologiczny został wydany w 1971 roku, a Matrix w 1999. Różnica jest taka, że Matrix 'podłapał' z książki Lema świat wysokiej technologii, gdzie człowiek ma coraz mnie do gadania, a Kongres niestety jest tylko mierną ekranizacją powieści Lema... Dla mnie film w ogóle miał inny klimat niż książka, jak wyżej wspomniano film przypomina tani wyciskacz łez... DO tego dużym minusem była animacja przez pół filmu... Osobiście męczyłam się oglądając ten film, a szkoda, bo spodziewałam się czegoś więcej...