Twórcy tego filmu chyba kreowali się na baśniach i mitach , bo film z realizmem ma mało wspólnego.
1) mamusia tak dba o bezpieczeństwo rodziny, że w momencie, gdy jakieś chłystki dają jej "pieczątkę " od tyłu w auto , to nawet nie myśli, by zadzwonić na policję, za to jako pierwsza słysząc strzały w hostelu leci na pomoc
2) szeryf, czy komisarz , zwał jak zwał, okazuje się bossem, którego ksywy boją się nawet łysole na pustyni ,ale nasza rodzinka zwabiona podstępem do jego domu daje rade się uwolnić, wysyłając w ostatnią podróż i bossa i jego żonę.
Przy okazji dla pełni szczęścia okazuje się że wujaszek ukradł trochę kasy , tak na nowy początek.
Twórcy jednak zapomnieli o jednym bardzo istotnym fakcie ....
Raz , że odjeżdżają autem, ze śladami kul i kolizji, najwidoczniej nie zgłaszając nic na policji , tylko spokojnie jedząc śniadanko.
A dwa, to w domu szeryfa nasza ekipa zostawiła tyle swojego DNA, że można nim pokój oblepić - odciski ,krew wuja ,dziewczyny...
Co chyba oczywiste , jak szef się nie zjawi w pracy , będą go szukać, znajdą rozbite auto , 2 trupy, i DNA naszej rodzinki...
Gorszych bredni w podobno thrillerze już nie mogli wymyślić.