To absolutnie mój numer jeden. Zupełnie inny od pozostałych filmów o tematyce obcych, za każdym razem wzbudza we mnie niezwykłe emocje. A końcówka według mnie jest świetna, bo dwuznaczna.
Moim zdaniem nie jest raczej dwuznaczna, gdyż pod koniec film Rachel (murzynka z rządu) rozmawia z Kitzem że zdziwiło ją to że kamera którą miała Elli zarejestrowała 18 godzinny przekaz samych zakłuceń, czyli zdarzenia które przeżywała w kapsule Elli trwały 18 godzin, podczas gdy dla reszty trwało to ułamek sekundy.
Jak dla mnie końcówka niesie przesłanie...kiedy bierze w dłoń garść piasku to widnieje na niej ten sam znak, który pokazywał jej "ojciec" podczas tych 18 godz podróży. Kolejny dowód na to, że nie jest wariatką, że nie wymyśliła sobie nic z tych rzeczy, które opowiadała przed zgromadzeniem...kolejny dowód na to, że nigdy nie bedzie sama. Jak dla mnie ta scena, a w tle muzyka Silvestri to jedna z piękniejszych w filmie.