Film bardzo dobry, genialna Jodie :D ale końcówka była do bani, strasznie kiepska realizacja. Choć dla mnie ten film to jeden z lepszych tego gatunku i jest w mojej dvdtece to końcówki nie mogę przeboleć za każdym razem, kiedy go ogladam.
Ja tak samo. Uwielbiam ten film i oglądałam go już wiele razy, ale ta końcówka w ogóle mi nie podchodzi. No po prostu nie mogę jej, podobnie jak Ty, przeboleć...
Ludzie! O czym wy mówicie? Ja oglądałam ten film juz ładnych kilka lat temu i końcówke pamiętam jak w żadnym innym filmie. Przecież to zakończenie jest po prostu idealne, bez tego ten film nie byłby tym samym filmem, a właściwie nie byłby filmem o tym samym. Zakończenie jest genialne, jak z resztą cały film. Może wy go po prostu nie zrozumieliście? A waszym zdaniem jakie powinno być zakończenie? ...
odwieczny argument kiedy ktoś ma inną opinie o filmie - "Może wy go po prostu nie zrozumieliście?" :/
no zapewne go nie zrozumiałam... zapewne...
Nie wiem jakie powinno być zakończenie, nie myślałam nad tym, ale to mi się średnio podoba.
Mam to samo wrazenie, jesli chodzi o koncowke filmu, ktora zapewne bylaby nie tak slodko happyendowska, gdyby rezyserowal go europejczyk a nie amerykanin, albo gdyby film powstał w Europie.
A co do samego filmu, po czasie sama zastanawiam sie, czy to rzeczywiscie nie bylo sfingowane przez tego geniusza Haddena... Bo jesli sie zastanowic...
"O czym wy mówicie?
Przecież to zakończenie jest po prostu idealne
Może wy go po prostu nie zrozumieliście?"
Dlaczego wytykasz ubytki w subiektywnym pojmowaniu treści produktu? Okaż swą wspaniałomyślność i zaszczyć mnie, osobę o ograniczonej percepcji i niskim poziomie interpretacji faktów i powiedz, co ty zrozumiałaś. Po prostu wytłumacz.
"ale końcówka była do bani
w ogóle mi nie podchodzi.
gdyby rezyserowal go europejczyk a nie amerykanin
albo gdyby film powstał w Europie"
Niektórych ludzi (uwaga: nie obrażam was) nie sposób zadowolić. "Bo to film z usa, bo aktor się nie wczuł, bo ja chciałem kosmitów." Film się wam nie podoba, ale sami nie wiecie, czego chcecie, co by was zadowoliło, gdyby dało się zmienić zakończenie. Przychylam się tu do opinii fiony k, która mówi, że nie zrozumieliście i pyta, co byście chcieli zmienić? Myślę, że oglądaliście film żyjąc chwilą i niekoniecznie spojrzeliście na obraz całości. Widzę tu postawę: Amerykański film jest dobry dopóty, dopóki nie wyjaśni tajemnicy, dopóki napięcie trwa i jeszcze nic nie wiadomo, dopóki wszystko jest za zasłoną.
<moje "za">
Nie mogę pytać, jakiego końca się spodziewaliście, bo nie wiecie. Może, więc powiedzcie, co dokładnie wam nie odpowiadało? Postać ojca bohaterki? Jej powrót? Pamiętajcie, że cywilizacja, która operuje technologią, czy też wykorzystuje naturalne zjawiska we wszechświecie, których człowiek nie postrzega i nie obejmuje wyobraźnią MUSI być inteligentniejsza od was/nas. Może mają więcej zmysłów, może postrzegają rzeczywistość w innym wymiarze, lub większej ich liczbie.
Ktoś potrafi zapamiętać na raz trzy numery telefoniczne. Ktoś czternaście, a ktoś wklepie całą książkę. Taki jest umysł. Jedni potrafią więcej, a drudzy mniej i nie obejmą swoim pojmowaniem wiedzy tych pierwszych. A gdyby próbowali to informacje dotrą do nich w zniekształconej, lub błędnej formie. O ile je wychwycą. Bo na przykład nie można wytłumaczyć kotu, co to jest punkt odniesienia, prawda? Dlatego trzeba zejść do jego poziomu.
Przedstawiciel obcej cywilizacji ułatwił bohaterce kontakt z nim samym. Nie poczęstował jej szokiem, strachem, ani urazem psychicznym. Pokazał tylko to, co mógł znieść jej delikatny umysł: plażę i drugiego człowieka. To, co już znała, to, co było przyjazne i, co mogła przyjąć bez problemu i bez uszczerbku na zdrowiu, co mogła zobaczyć (patrzeć, a widzieć to różnica) i zrozumieć. I dał jej prezent. Wiedzę. Jako jedyna ze swojego gatunku ma absolutną pewność, a nie tylko złudne i bezpodstawne przekonanie, że ktoś tam jest. A nawet, że jest ich wielu, starszych i bardziej rozwiniętych, i że był tez ktoś przed nimi. Naszych doświadczeń, ani umiejętności, jakie nabyliśmy nikt nigdy nam nie odbierze. To, co przeżyliśmy, co poznaliśmy, oraz to, co dzięki temu się w nas rozwinie, nasze wspomnienia i dowód na to, że istniejemy (osobiste przekonanie o własnym istnieniu dzięki świadomości minionych zdarzeń) nie mają ceny. Są naszą częścią, stanowią o nas samych. Są NIEPOWTARZALNE.
Dla mnie podróż pani Arroway odnosi się właśnie do tego - niezapomnianego doświadczenia.
<moje "dlaczego">
W wątpliwość podam sam pomysł nawiązania kontaktu z ludźmi. Ktoś z kosmicznych super-geniuszy powiedział: "Wiem! Zawołajmy tu jednego, pochwalmy się, że organizujemy międzygalaktyczną zabawę, a potem go odeślijmy!" ?
(Teraz nie poruszam osobistego nastawienia bohaterki, ale zamysł prowokatorów zajścia)
Może sprecyzuję swoją myśl:
Pomysł nawiązania kontaktu - dobry, jak każdy inny.
Powód - prostacki? bezcelowy? poza moim pojmowaniem?
Dlaczego jakaś cywilizacja chce kogoś do siebie zaprosić tylko po to, żeby uzmysłowić tej istocie, że została zaproszona? Pani Arroway przybywa na miejsce i dowiaduje się tylko tyle, że jest ktoś, kto operuje jakimś tunelem... Podprzestrzennym, nadprzestrzennym, międzywymiarowym, kwantowym? "Skomplikowanym" zdaje się być dobrym określeniem. ktoś informuje o swoim istnieniu całą, ludzką rasę by oświecić tylko jedną osobę. Jaki potencjał dostrzegli w tej kobiecie? Bo poinformowanie byle kogo o obecności pozaziemskiej inteligencji mija się z celem. Wyszkolony astronauta, wojskowy, albo badacz (bo to właśnie ktoś wyspecjalizowany, a nie cywil powinien "zbadać" nowy teren) z miejsca dałby sobie wmówić, że nigdzie nie doleciał i tylko doznał, jakiś zapaści. W dodatku dowiadujemy się, że proces, jakikolwiek by miał cel trwa już od bardzo dawna, bo od miliardów lat. Niezbyt precyzyjne określenie. Wszechświat ma ich kilkanaście (tak twierdzą ludzcy uczeni), Ziemia cztery, gatunek ludzki ponad czterdzieści tysięcy lat. Czego oni się spodziewali? Że jeden "pobłogosławiony" osobnik obwieści cudowną nowinę i zmieni oblicze planety? Chcieli dokonać jakieś inwestycji i pogawędzić za kilkaset tysięcy lat już z mądrzejszymi potomkami ludzi? Przedstawiciel obcych dał do zrozumienia, że zna naturę człowieka. Wiedział, że jest zdolny zarówno do złego, jak i dobrego, że kiedy Ellie wróci, jedni jej uwierzą, a drudzy nie. O czym myślał, co zamierzał? Po co komunikował się z innymi gatunkami? Zrzeszał je, ostrzegał, nagradzał? Co zadecydowało o tym, że nawiązał kontakt z ludźmi dzisiaj, a nie trzy tysiące lat wcześniej, lub później. Przecież człowiek (jako całe społeczeństwo, a nie osoba) jeszcze do tego nie dojrzał. Chodzi o to, że dopiero teraz potrafiliśmy odebrać sygnał, czy może niedługo się unicestwimy? Ktoś z obcych powiedział: Hej, patrzcie! Ci z sąsiedztwa jednak się odzywają. Zasiejmy ziarenko na skale, zobaczmy, czy coś wyrośnie i ratujmy, kogo się da." ?
Tego nie pojmuję. Mają plan wobec człowieka, ale pierwsze, co robią to informują o swoim istnieniu tylko jednego przedstawiciela gatunku. Nie czynią go swoim heroldem, niczego nie uczą, po prostu z nim rozmawiają. Tylko z jednym. Takim, który będzie dla swoich ziomków niewiarygodnym. Chodziło tylko o to, żeby zobaczyć obiekt swoich badań? Bo nawet nie poznać, nie porozumieć się, ale tylko mu się bliżej przyjrzeć.
"A co do samego filmu, po czasie sama zastanawiam sie, czy to rzeczywiscie nie bylo sfingowane przez tego geniusza Haddena... Bo jesli sie zastanowic..."
Na końcu filmu dowiadujemy się, że nagranie z kamery trwa osiemnaście godzin. Nad czym chcesz się zastanawiać?
A wedlug mnie ta koncowka jest bardzo dobra. Nie chcieli robic zadnych porozumien z kosmitami, wielkie odkrycie swiatowe o nieznanej cywilizacji, najwieksze w historii swiata itp.m, bo moim zdaniem to by bylo za pieknie, a poza tym nawiazaliby kontakt z inna cywilizacja ii co dalej? Przeniesliby ludzi na marsa? Musieli by to tez ujac w filmie? Albo moze takie zakonczenie, co ta kobieta w tym kosmosie zostaje, albo umiera, a swiat nigdy nie doiwaduje sie, czy rozmawiala z kosmitami czy nie. Albo wraca z amnezja, i nic nie pamieta. To by bylo denne i nie dobre dla tego filmu. Wiec uwazam, ze to zakonczenie bylo najlepsze z mozliwych.Ja ogladajac go po raz pierwszy mialam nadzieje, ze potoczy sie to inaczej, ale dobrze ze tak sie nie stalo.daje 10/10, bo film swietny
Absolutnie się zgadzam w sprawie zakończenia. Najpierw trochę szkoda, ale z czasem stwierdza się że jest idealne, bez przesadnego happy endu.
Mój ulubiony film.