"Der Todesking" to jeden z najlepszych filmów jakie miałam przyjemność oglądać w ostatnim czasie, jeśli nie w ogóle. Piekielnie realistyczny, przytłaczający klimat podkręcony genialną ściężką dźwiękową, ukazuje świat jako bardzo surowe, nieznośne miejsce.
W filmie właściwie brak dialogów, a jeśli występują to są z kolei ‘’nadekspresyjne’’, co bardzo trafnie przedstawia ‘’umysł’’ osób pragnących śmierci. Całość przypomina bardziej inscenizacje niż ‘’regularne kino’’, pełno tu symboliki i powracającego motywu przewodniego -procesu rozkładu ciała. Początek i koniec – klamra w postaci Króla Śmierci kreślonego przez małą dziewczynkę jest wręcz genialna w swej dosłowności.
Fenomenalne kino psychologiczne, jedne z najlepszych portretów samobójców. Być może twórcy niekoniecznie chcieli żebyśmy go zrozumieli, ale bardziej poczuli,... czuli się brudni od krwi , poczuli zapach gnijącego ciała, bezradność, beznadzieje, szaleństwo.
[Scena z przyłożeniem ramki na rozpryskach krwi spływającej po ścianie to jak dla mnie najlepsza scena w historii kina w ogóle!].
Jest to jednak kino specyficzne, mocno nihilistyczne które docenią nieliczni.