Polecam wybrać się do kina, a nieprzekonanym recenzję redakcyjną. Jak rzadko kiedy się z nią zgadzam, tyle, że dla mnie film zasługuje na wyższą ocenę. Rozrywkowy majstersztyk - akcja mknie w rytmie dobrego soundtracku jak szalona, a najszybciej chyba w pierwszym kwadransie. I trafne jest opisanie go jako gatunkowej hybrydy, stąd moje określenie nowatorski. I to wychodzi na plus.
Dla fanów "Gry o tron" Aidan Gillen, znów niezły z niego cwaniak. ;)
A ponadto dla bardziej ogarniętych, Michael McElhatton, tym razem w znacznie sympatyczniejszej roli. Niby niedużej, ale miał swoje pięć minut.
Dla fanów "Utopii" Neill Maskell. I nie są to wcale małe role drugoplanowe.
Oczywiście Jude Law, ostatnio zbierający fanów jako "Młody papież".
Jak ktoś lubi "Hobbita" to Beorn (Mikael Persbrandt) gra tu wikińskiego przywódcę. Rola nieduża, ale kilka razy można się na niego napatrzeć. na pewno się go nie przeoczy. Dla fanów mumakili też jest gratka i nawet nie muszą długo czekać. :)
Plenery Szkocji i Walii, scenografia rodem z "Gry o tron" też bardzo fajne.