Para-dokument w reżyserii zupełnego debiutanta na stołku reżyserskim, obsada składająca się ze stosunkowo nowych (i młodych) twarzy oraz super moce jako temat przewodni - czyż taka mieszanka nie brzmi ciekawie? Odkąd konwencja filmu kręconego kamerą z ręki uległa rozpowszechnieniu poprzez kultowy "Blair Witch Project", kinomani z mniejszą bądź większą częstotliwością raczeni są filmami pozującymi na pseudo-amatorski dokument ("Projekt: monster", niesamowity "Dystrykt 9" i gro innych produkcji). Wyświechtany już nieco motyw nie robi tak mocnego wrażenia jak jeszcze parę lat wstecz, niemniej zawsze podbija udawaną autentyczność obrazu. Niestety, często twórcy wydają się zapominać iż nawet film pseudo-dokumentalny powinien być oparty na dobrym scenariuszu, trzymającym w napięciu i wciągającym widza w wydarzenia przedstawione na (nierzadko rozedrganym) ekranie. Nieopierzony reżyser "Kroniki", na nieszczęście odbiorcy, popełnił ów kardynalny błąd z pełną premedytacją...
Trzech studentów...trzy różne charaktery...jedno niesamowite zdarzenie. W wyniku niezwykłego odkrycia, trójka młodych uczniów zostaje obdarowana super mocą. Z początku nieświadomi swojej potęgi, powoli oswajają się z nadludzkimi umiejętnościami, które zaczynają wykorzystywać w życiu codziennym. Niestety, nie każdy z chłopców potrafi kontrolować swą siłę, co w konsekwencji doprowadza do tragicznego w swych konsekwencjach splotu wydarzeń...
Na plus Trankowi (reżyser) należy zaliczyć pieczołowicie dopracowany montaż filmu. Dzięki ujęciom zarówno z przenośnej "cyfrówki" głównego bohatera, jak i kamer zlokalizowanych w różnych obiektach gdzie rozgrywa się akcja (szpitalne ujęcia, transmisja telewizyjna z miejsca wydarzeń z charakterystycznymi paskami informacyjnymi) widz cały czas utrzymywany jest w przekonaniu, iż ma do czynienia z najprawdziwszym dokumentem zmontowanym z różnorakich materiałów. Oklaski należą się za moment, w którym jeden z protagonistów podczas zaciekłej dyskusji z towarzyszem wypuszcza kamerę z ręki, po czym obaj bohaterowie widoczni są na ekranie...ponieważ urządzenie swobodnie lewituje nad chłopcami, unoszone mocą telekinetyczną jednego z nich. Takich smaczków jest w filmie więcej, co tylko polepsza ogólny odbiór filmu...
Który to odbiór nie jest zbyt dobry. Pomimo wizualnych sztuczek, film zwyczajnie nuży. Powolna narracja, ślimacze tempo rozwoju wydarzeń i senny klimat opowieści nie przyczyniają się do utrzymywania widza w napięciu. Dość powiedzieć, iż pierwsze 60 minut można by bez problemu zmieścić w jednym kwadransie bez straty dla warstwy fabularnej. Rozumiem zamysł twórców - ukazanie stopniowej utraty kontroli nad przerastającymi młodych studentów mocami to z pewnością ciekawy motyw, ale nie wtedy gdy zostaje podany w tak rozwleczonej formie. Gdy dodamy do tego fakt, iż film sam w sobie do długich nie należy (75 minut bez napisów), to całość nie wypada zbyt kolorowo.
Z drugiej zaś strony, ostatni kwadrans to eskalacja napięć między bohaterami, w której reżyserowi udało się dobrze oddać emocje targające zagubionymi chłopakami. Jeżeli warto obejrzeć "Kronikę", to zdecydowanie dla zwieńczenia nudnej historii. Tylko wtedy widz może z zapartym tchem śledzić wydarzenia, po części zapominając o słabującej pierwszej godzinie produkcji.
Scenarzyści polegli tylko w jednym punkcie - zbyt długo skupiając się na przedstawieniu powolnego rozwoju świadomości protagonistów związanej z rosnącą w nich mocą. Same charaktery postaci zostały dobrze nakreślone, każdy ze studentów jest nieco inny i ma własne problemy, każdy ma też inną pozycję w społeczności szkolnej. Dopiero pozyskanie nadnaturalnych zdolności zbliża pozornie odmiennych ludzi do siebie, czyniąc z nich wiernych kompanów na dobre i złe...ale czy na pewno?
Debiut Tranka to ciekawy eksperyment, który poległ jako dłuższy metraż. Jako faktycznie amatorski półgodzinny film za studenckie pieniądze mógłby przynajmniej zaciekawić swoim tematem przewodnim, jednak w ujęciu hollywoodzkim i popartym takowym budżetem oczekuje się od niego nieco więcej. "Kronika" zaś poza efektami specjalnymi, dobrym montażem i emocjonującą końcówką nie oferuje nic ponad mocno średnie standardy. Lepiej zobaczyć ostatni kwadrans wspomnianej produkcji na YouTube.
Ogółem: 5/10
W telegraficznym skrócie: kolejny para-dokument, tym razem o młodych superbohaterach; słaby scenariusz i senna pierwsza godzina prowadzą do trzymającej w napięciu końcówki, dobry montaż nie ratuje całości.
Nie do końca bym się zgodził
Moim zdaniem film nie może pędzić przez 120 minut jakims zawrotnym tempem (no w tym wypadku 75 minut, ale nie w tym rzecz)
Ja absolutnie nie nudziłem się przez tą pierwszą godzinę o której wspominasz, że powinna być znacznie skrócona.
Piszesz, że chłopaki zbyt długo oswajali się z mocami, że nic wielkiego się nie działo.
Jest w tym coś realnego moim zdaniem - życie przeciętnych nastolatków jest przecież dość nudne. Skłąda się rutynowych czynności - dom - szkoła - kumple - czasem impreza - dom - i tak w kółko.
Chłopaki podczas tych rutunowych działań oswajali się z mocami - a wszystko ruszyło gdy jednemu z nich odbiło (wybacz za generalizowanie - ale film oglądałem dość dawno i nie pamiętam szczegółów).
Oosbiście gdybym otrzymał takie moce - myślę, że nie afiszowałbym się zbytnio nimi - a więc dla postronnych obserwatorów nadal byłbym zwykłym, nudnym , szarym człowieczkiem.
Być może własnie to pokazuje ten film.
Pozdrawiam
Z jednej strony masz rację, z drugiej jednak nie wszystko da się pokazać na ekranie w ciekawy sposób - klisza również ma swoje ograniczenia.
Np. cykl pączkowania jakiegoś niespotykanego gatunku może być interesujący jako zjawisko biologiczne, ale żeby przez x godzin oglądać na ekranie przysłowiową "trawę, która rośnie"?
Życie przeciętnego nastolatka może i rzeczywiście jest nudne, ale to nie powód by ukazywać ową nudę na ekranie, a przynajmniej nie w taki sposób.
Być może mój odbiór produkcji jest spowodowany wysokimi oczekiwaniami wobec filmu (czytałem sporo bardzo pozytywnych opinii na zagranicznych forach), których to obraz nie spełnił.
Przyznam za to, że wątek ojca był ciekawy, jednak nie do końca wykorzystany ;(.
Niemniej doceniam i szanuję Twoje zdanie, jakkolwiek odmienne od mojego ;).
Również pozdrawiam.
Tutaj wchodzimy na delikatny grunt jakim jest gust - podobno się o nim nie dyskutuje (a i tak wszyscy to robią)
To co dla ciebie było zbyt rozwleczone - dla mnie było ok.
Jakkolwoeik byśmy nie argumentowali - zapewne i tak byśmy nie wpłynęli na zmianę opinii.
Również szanuję twoje zdanie. Nawet podziwiam twoją chęć ukazania swoich racji w postaci tak długiego postu :)
Doceniam.
Pozdrawiam