Film kręcony "z ręki" - to było jasne już po trailerze, więc nie rozumiem konsernacji coponiektórych, że "męczące to" itp. Relacje Drew z ojcem i zachłyśnięcie się przez niego mocą to bardzo pozytywne zaskoczenie i pogłębienie fabuły rodem ze Smalville. Wybrałem się zakłądając, że przeżyję rozczarowanie zbliżone do "Push" czy "Super 8" a napotkało mnie zaskoczenie, które musiałem przetrawić w drodze do domu i z początkowego 4/10 zaraz po zakończeniu w Tybecie moja ocena skoczyła do wysokiego 7/10. To nie jest "Hancock" czy "Spider-man" i bardzo dobrze, bo takiego rodzaju filmu mi od jakiegoś czasu brakowało.