Obejrzałem film „Kronika” bez znudzenia. Ani przez chwilę nie siedziałem gapiąc się w ekran i myśląc „no, tę scenę mogliby by sobie darować, ale dłużyzna!”. Ale musze się przyznać, że gdy na koniec pojawiła lista płac, wciąż nie wiedziałem co myśleć o tym filmie.
W skrócie, film opowiada historie trzech chłopaków, którzy w tajemniczej dziurze, obcując z czymś w rodzaju kryształu, zyskują nadludzkie moce. Umieją latać, sterować przedmiotami, są niesamowicie silni, zręczni i odporni. Przemiana dotyczy jedynie własności fizycznych, w warstwie mentalnej wciąż pozostają dorastającymi młodziakami, tymi samymi co przed przemianą. Andrew, obarczony ojcem sadystą i pijakiem oraz śmiertelnie chorą matką, Matt, lekki pozer, ale w sumie poczciwy młodzieniec i Steve – z ambicjami, choć też w sumie w porządku. Dwaj ostatni stanowią jedynie tło dla opowieści o Andrew, który jest tu głównym bohaterem. Niestety, bohaterem negatywnym.
Kto z Was, kierując pojazdem mechanicznym na naszych zatłoczonych i pełnych chamstwa drogach nie chciał choć przez chwilę aby jego samochód zamienił się w czołg? Wycelowalibyśmy wtedy działo w najbliższego matoła, który zajechał Wam drogę lub uporczywie blokował pas wlokąc się jak żółw ze złamaną nogą. Albo dalibyśmy gazu i zepchnęli do rowu idiotę, który wymusił na nas pierwszeństwo i nawet nie przeprosił awaryjnymi światłami. Kto z nas nie marzył, żeby baba, która w metrze włazi nam nieustannie na nogę i poszturchuje wielką torbą, nagle nie wybuchła albo chociaż żeby jej ta cholerna torba nie wskoczyła na głowę? Każdy z nas ma takie sytuacje w życiu, każdy. Na szczęście te marzenia, wywołane bezsilną frustracją, pozostają jedynie w naszej głowie. Kończy się najwyżej na cichym przekleństwie lub złorzeczeniu w myślach. Na szczęście, bo w gniewie gotowi bylibyśmy zrealizować nasze straszne pragnienia. A potem żałować tego co się stało, choć nie można już byłoby nic cofnąć. Na jezdni stałyby wraki trafionych czołgowymi pociskami samochodów z trupami w środku, rów byłby szczelnie wypełniony pogniecionymi autami zawalidrogów a flaki wybuchniętej baby dekorowałyby ściany wagonu. Tak by było, gdyby nie to, że jesteśmy ludźmi a nie bogami.
Andrew staje się bogiem. Może teraz wziąć odwet na świecie, który dotąd tłamsił go i poniżał. Może odegrać się na ojcu sadyście, na kpiących z niego kolegach ze szkoły, na mentach z podwórka. I robi to, bez oporu, w dodatku z narastającą satysfakcją. Z dziką satysfakcją. Z chorą satysfakcją.
Jung często zastanawiał się, skąd w nas się biorą bestie, skąd siła do torturowania i poniżania innych ludzi. Być może źródłem bestialstwa, które w nas tkwi, jest właśnie frustracja. Gdy znika hamulec w postaci strachu przed konsekwencjami a w dodatku pojawia się możliwość realizacji ciemnych pragnień z najczarniejszych zakątków ludzkiej duszy – dalej jazda!
To nie pierwszy film, który pokazuje jak człowiek, otrzymujący szeroko pojmowaną władzę, zaczyna krzywdzić innych ludzi. Wystarczy przypomnieć sobie Niewidzialnego z K. Baconem czy filmy o obozach koncentracyjnych. Myślę, że są one o wiele bliższe prawdy o ludzkiej naturze niż naiwne bajki o Supermanie czy innych superbohaterach.
Andrew otrzymuje jedno i drugie. Nadludzką moc i wytrzymałość, która daje mu poczucie bezkarności. I korzysta z tego. W najgorszy z możliwych sposobów.
Film zrealizowany jest techniką, która poznaliśmy oglądając Blair Witch Project, Kwarantannę czy Paranormal Activity. Oglądamy obrazy głównie z amatorskiej kamery, która tu często lewituje unoszona mocą Andrew i pokazuje cały plan zdarzeń. Ta technika sprawdza się doskonale a montaż, który jest ważny w tego rodzaju filmach, w wykonaniu Eliota Greenberga ( Kwarantanna, Devil) jest bardzo dobry. Debiutujący reżyser Joshua Trank w sumie też się nieźle spisał. Porównując pierwsze filmy tego rodzaju z Kroniką dostrzegamy techniczny postęp, jaki dokonał się niewątpliwie w technice kamer kieszonkowych, stabilizacji i głębi obrazu a także rozdzielczości zapisu cyfrowego.
Podsumowując – nienudny film, ale nie dla wszystkich. Jeżeli oczekujecie zawiłej fabuły, pełnej zagadek i efektownych pościgów akcji– zostańcie w domu lub wybierzcie inny film. Resztę zapraszam.
A tak na marginesie – Ciekawe czym tak Marsjanie wkurzyli Pana Boga. A dinozaury?
Dzięki i właśnie takie wypowiedzi powinny znajdować sie na tym portalu. Pozdrawiam
Żółwie nie mają nóg tylko łapy:P Pisałem na forum tego filmu już coś podobnego,gdyż motyw z filmu od razu kojarzy mi się ze Spider-manem, gdy wujek Ben mówi do Petera- " z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność" tak apropos filmu... główny bohater nie miał takowej, albo pękło w nim coś:P
Miałam zamiar wybrać się na ten film, ale jeszcze bardziej zachęciłeś mnie do obejrzenia :d
Ja widziałem trailer i pomyślałem sobie: " hmm...kolejny film z fajnymi efektami. mogę się przejść". To co zobaczyłem w kinie zaskoczyło mnie. Pozytywnie. Efekty nie należały do najlepszych, ale po pierwszych 10 minutach filmu wiedziałem już, że nie o to chodzi. Jak dla mnie film fenomenalny (jak na amerykańskie produkcje, bo ma głębszy sens) . Nie chcę się tu wymądrzać, ale dla mnie ten film jest tak naprawdę o problemach młodych ludzi, oraz o tym, jak źle zrozumiane ideologie, czy posiadanie nieograniczonej potęgi, wpływa na ludzi, którzy mimo tego, że są dobrzy, stają się bestiami, bo życie cały czas daje im w dupę. Film ten jest także o prawdziwej przyjaźni i o tym, jak trudne decyzje czasami przyjaciele muszą podejmować. Nie napiszę dokładnie co mam na myśli, ale jak ludzie zobaczą ten film, to będą wiedzieli o co mi chodzi. W końcu jest to film, który trochę zdradza nam, jak nawet w świecie sci-fi rodziło się zło, że nie zawsze ciemne charaktery były od początku swego istnienia złymi istotami. Mnie osobiście najbardziej było szkoda Andrew. To tyle z mojej strony.
Pozdrawiam :)
Ogólnie film był faktycznie udany, bez zbędnego zadęcia, nawet efekty są tutaj w dobrze dobranych proporcjach.
Ale jedno mi tu przeszkadza - główny bohater. Andrew poznajemy jako płaczliwe popychadło bez najmniejszych namiastek charakteru - ja rozumiem, chodziło o przedstawienie jego alienacji, społecznego niedostosowania i ogólnie pojętego bólu egzystencjalnego. Ale efekt jest przejaskrawiony - chciałoby się chłopaka złapać za bety, dać po pysku i kazać zebrać swoje życie do kupy. Nie jestem w stanie go polubić. No, może w momencie, w którym ratuje spadającego kumpla. Przez te kilka minut Andrew da się znieść, tylko wtedy.
Równie żałosny jest w finale - robi dużo hałasu, ale nieudolnie. Jest jak rozwydrzony dzieciak - nie przemawia do mnie jego cierpienie, nie przekonuje jego gniew. Nie czuję się przekonany, że wielka moc zmienia upokorzenie w agresję, że słaba jednostka może przejść przez to taką zmianę. Raczej widzę gnojka, który jest skazany na porażkę we wszystkim czego się dotknie - choćby nawet był w stanie zgniatać samochody siłą woli.
Mi postać Andrew bardzo się podobała :)
Ja widzę osobę która po prostu szuka zemsty, trochę przesadza z tą złością ale...
Natomiast koniec, och działo się, bardzo mi się podobał możne poza tym że Andrew co chwile lądował na ziemi.
Efekty specjalne są naprawdę dobre.
Ale jak kolega wyżej powiedział nie o nie chodzi, i cieszę się że nie tylko ja to zrozumiałam :D
Widzę że mało komu film przypadł do gustu ;D ale mnie się podobał, lubię taką tematykę, Ala x-men, czy PUSH. Może to dlatego że wychowałem się na komiksach, i ten świat i jego "pochodne" mi się podobają. Jak dla mnie film fajny, historia 3ki dzieciaków z super mocami w realiach teraźniejszości, 2 potrafiło to ogarnąć a jednego Andrew to przerosło. Jak dla mnie efekty na przyzwoitym poziomie. Mogło by powstać więcej filmów o podobnej tematyce. Takie mam zdanie.
Mogłoby :)
O nie, nie mogę się powstrzymać żeby tego nie napisać (m.in. to przez twój nick!) Andrew jest podobny do Sasuke, moja obsesja na temat Naruto objawia się wszędzie.
Załamka...
Mi jego postać od samego początku spodobała się niesamowicie, ale wciąż nie mogę zrozumieć co spowodowało cały ten jego gniew i szaleństwo.
Bez głębszego wchodzenia w psychologię postaci - całe życie był słaby, poniżany i zdominowany. Gdy wreszcie otrzymał moc, a tym samym władzę, uderzyła mu ona do głowy. Mógł wreszcie stać się kimś innym. Jedną z reakcji na przemoc jest fascynacją nią - Andrew postanawia więc zdominować cały świat, który jego zdaniem był zawsze wrogo nastawiony do takich jak on, głuchy na jego ból. W swojej przemocy daje upust latom upokorzeń, nienawiści do ojca i wszystkiemu, co od zawsze w sobie dusił.
Ale dla mnie to nadal histeryczne zwracanie na siebie uwagi gościa, który niczego innego nie ma do zaoferowania.
no troche tajemnic było, jak co to w ogole bylo co lezalo w tej jamie i dalo im supermoc i czemu ta ruda narzygala na tamtego...
To raczej on puścił pawia na nią kiedy klękała do miecza - Andrew jak, sam stwierdził, nie był typem imprezowicza i z alkoholem nie miał wiele wspólnego. Wystarczyło jak widać kilka rozwodnionych amerykańskich sikaczy żeby go zmusić do kapitulacji.
http://www.spectacularmovie.blogspot.com/2012/05/epilepsja-atakuje-kronika.html
Tu coś ode mnie na temat filmu.
No mimo,że film pod płaszczykiem typowej rozrywki przemyca ważne problemy natury społecznej to jakoś mnie nie zachwycił,może ta forma realizacji,której nie kupuje w ogóle(tak to może robić film początkujący filmowiec)a może dialogi głównych bohaterów,które były wręcz wykrzykiwane przez cały film....