Film jest w miarę klimatuczny, muzyka ok, jumpscare przewidywalne jak nie wiem co, jednak skuteczne. Niby wszystko fajnie, gdyby nie wturność... Tak jak to ktoś napisał na tej stronie film nic nie wnosi do tematu egzorcyzmów, wszystko dość przewidywalne i aż podejżanie podobne do filmu "Egzorcyzmy Emily Rose", serio. Fabuła w obu tych filmach wygląda tak: ot jest sobie babka badająca sprawę księdza, którego egzorcyzmy zakończyły się czyjąś śmiercią, rozmawia z jakimiś ludźmi, próbuje zrozumieć jak to możliwe, a tym czasem sama staje się obiektem coraz nachalniejszych ataków demonicznych, co za tym idzie coraz więcej jump scarów, i tym podobnych, a co jakiś czas mamy wstawki z opętania tej zmarłej dziewczyny. Zauważyłem nawet ciekawą analogię, ale może to tylko moja nadinterpretacja. Czy tylko mi imię egzorcyzmowanej Adeliny skojarzyła się z opętaną dziewczyną na podstawie historii której powstał film "Egzorcyzmy Emily Rose", a konkretnie Anneliese Michel?
Wracając do samego filmu to jest to zwyczajnie kolejny widowiskowy film o demonach opętujących ludzi, które pokonać może tylko ksiądz. Ale coż, mi tam się w miarę podobało.
Podsumowując: Dla mnie to takie 6/10, choć na pewno nie jest to nic ambitnego. Wiem że uznacie pewnie że ocena za wysoko, ale mi tam film się w miarę podobał.
Swoją drogą nie odniosłem się w ogóle do wyglądu Rumunii, przypominającym, jak to ktoś na forum napisał, jakieś baśnie Braci Grimm, czy coś, jednak nie byłem nigdy w Rumunii, to się nie wypowiadam. Zgadzam się jednak że porównując to do scen z tej siedziby gazety, to Rumunia wygląda jakby bohaterka cofnęła się w czasie, dosyć zabawne jest to że mimo tej staroświeckości, wszyscy znają tam świetnie angielski...
Po co się silić na elokwencję i wiwisekcję pustej szklanki? Już po 30 minutach można się zorientować, że to ch..nia z grzybnią. Szkoda słów...
p.s. "wturność" aż parzy w oczy (piszemy: wtórność)...