Na początku drobna uwaga. Zdecydowanie więcej spodziewałem się od Williama Sadlera w roli Wilsona Wylera Concannona. Mógł w przeciętnym filmie stworzyć naprawdę diaboliczną postać, a tutaj niestety brak aktorskiego zaangażowania. Zaskakujące zakończenie, rewelacyjny pomysł świadczący, że twórcy użyli wreszcie swojej inteligencji. Szkoda, że tak późno... Dla młodszych widzów: zaczyna się jak u Hitchocka, mocnymi scenami seksu, później jest już gorzej. Niestety, gdyż potencjał Sophie Monk wydaje się wręcz nieograniczony. Ilości krwi jakie są upuszczane z aktorów są tak ogromne, że w pewnym momencie popłakałem się ze śmiechu. Drobnym potknięciem jest brak rozprysków mózgu, czy wylanych wnętrzności. Poważne niedociągnięcie. Film do obejrzenia sobotnim popołudniem w rodzinnym gronie.