Jeśli miałbym określić film jednym słowem, to nie przymierzając jako jeden z wielu, nazwę
go po prostu żenadą. Fakt, oprawioną całkiem dobrymi efektami specjalnymi i nie najgorzej
skrojoną muzyką, ale nic poza tym. Nie czytałem komiksu, więc ciężko jest mi się odnieść
do wersji oryginalnej, ale scenariusz filmowy jest banalny i żałosny. Gra aktorska, tak samo
jak przedstawiony w filmie Bóg, po prostu nie istnieje. Nawet klimatycznie przestawiony
czarny charakter, który początkowo budzi jakieś nadzieje okazuje się zwyczajnym plagiatem,
jednym z wielu. Ostatecznie klimat psuje antyklerykalizm, ukazany w takiej formie że ostatni
posiłek praktycznie podchodzi do gardła.
Jeśli masz wolne półtorej godziny, jarają cię filmy pokroju "Rambo" czy "The Quest" i
chciałbyś obejrzeć to w nowej, efekciarskiej oprawie, to jest to film dla ciebie.