Oglądałem La Bambę za dzieciaka i po jakichś ponad 10 latach przerwy obejrzałem ponownie gdy wyemitowano film w święta. La Bamba było świetnym filmem i wciąż jest świetnym filmem. Ciężko się tu do czegoś doczepić, nie rozumiem więc ocen niektórych "krytyków". Aktorsko film jest na naprawdę wysokim poziomie, Lou Diamond Philips przekonująco odgrywa postać młodego, stawiającego pierwsze kroki w showbiznesie Ritchiego a Esai Morales jako Bob po prostu błyszczy. Pomimo odgrywania roli alkoholika, bije z niego tyle charyzmy, że długo pozostaje w pamięci. Wydarzenia nie są przeciągane, nie nudzą a historia ściska za serce, szczególnie na końcówce filmu na której trzeba by mieć serce z kamienia, by się nie wzruszyć. Kiedykolwiek myślę o La Bambie, słyszę w głowie Boba krzyczącego "Ritchie!" i oczy mi się szklą. Wg mnie ten film to klasyka i wspaniała laurka dla legendy jaką był Ritchie, który pomimo bardzo krótkiej kariery i życia, pozostał w pamięci wielu miłośników muzyki.