Całkiem niezły ten film. Nie zasługuje aż na 8mkę co prawda.
Pierwsza uwaga - to nie jest Bollywood - to że gra tam mumbai'ski supastar a jego tata reżyseruje i daje kasę niczego nie znaczy. Ekipa pojechała do USA dodała do obsady urugwajską piękną gwiazdę telenowel i nakręciła miszmasza gatunkowego. W dodatku hindus się całuje z kobietą !!!!
Druga uwaga - opis filmu jest cholernie mylący - bohater nie gra na dwa fronty. Tańca jest tam tyle co kot napłakał.
W tym filmie nie ma scen taneczno śpiewanych do jakich bollymaniacy przywykli dlatego nie można filmu przewinąć i "zaliczyć" w godzinę :) Co prawda bohater jest instruktorem tańca i nawet występuje na jakimś konkursie ale to momentalnie schodzi na daleki plan.
We filmie mamy trochę Bonnie i Clyde'a (napad na bank), trochę blues brothers (latające radiowozy), trochę westernu (strzelanina), trochę meksykańskich klimatów, trochę pociągów, mafię kasynową z las vegas, i trochę romea i julki (zakazana miłość).
Wszystko to doprawione odrobiną akcji i zakończeniem które nie jest jakimś majstersztykiem a zaledwie pewną niespodziewajką stanowi przyjemny jednorazowy dwugodzinny seans. Ja jestem zadowolony że go obejrzałem - to na pewno nie była strata czasu.