Historia dwóch mężczyzn, którzy przez większość swojego życia bronili Jacksona i prawie 10 lat po śmierci artysty wystąpili w takim filmie, nie jest żadnym dowodem na to, że takie zdarzenia miały miejsce. Warto wspomnieć o kilku faktach świadczących o małej wiarygodności aktorów Wade'a Robsona i Jamesa Safechucka.
W filmie wspomniany jest Brett Barnes jako chłopiec, który „zastąpił Wade’a Robsona” - kolejna „ofiara molestowania seksualnego”. Prawnik Barnesa już wysłał pismo do HBO w tej sprawie - nikt nie skontaktował się z Barnesem w sprawie tego filmu. Nie wiedział, że będzie o nim mowa, co więcej - nigdy nie twierdził on, że był ofiarą molestowania. Wręcz przeciwnie, wciąż broni Jacksona, tak jak bronił go w sądzie podczas procesu w 2005r.
Robson i Safechuck twierdzą, że nie rozgłaszają tej sprawy dla pieniędzy. Zanim jednak zdecydowali się na wzięcie udziału w produkcji „Leaving Neverland”, w 2013r. i 2014r. zatrudnili tego samego prawnika i próbowali pozwać Jackson Estate na setki milionów dolarów w ramach odszkodowania. W 2017r. sąd oddalił ich zarzuty. Robson założył fundację, na stronie której początkowo nie było napisane gdzie pieniądze zostaną przekazane a najniższa kwota do wpłaty nadal wynosi 250 dolarów.
Warto zauważyć, że przedstawione w filmie treści kłócą się z wypowiedziami występujących w nim osób sprzed paru lat. Przykładowo, matka Safechucka mówi o tym jak „tańczyła z radości”, gdy usłyszała, że Jackson nie żyje i dziękowała Bogu, że nie może już skrzywdzić więcej dzieci. Jednak Safechuck twierdził, że do czasu swoich dwóch załamań nerwowych – w 2011r. i 2012r. nie był świadom tego, że wykorzystywano go seksualnie i nikomu o tym nie mówił. Skąd zatem takie zachowanie jego matki w 2009r.?
Podczas sprawy przeciwko Jacksonowi w 2005r. występująca w filmie matka Robsona zeznała pod przysięgą w sądzie, że między 1991r. a 2005r. byli wraz z synem tylko 4 razy w posiadłości Neverland w czasie kiedy Jackson również tam był. Rzekome molestowanie rozpoczęło się w roku 1989, gdy Robson miał 7 lat. Jednak do września 1991r. rodzina Robsonów mieszkała w Australii. Między pierwszą wizytą Robsonów do Stanów i ich przeprowadzką, zaledwie dwa razy odwiedzili USA i Jacksona – w maju 1990r. i w lutym 1991r. Jednak Robson w wywiadzie dla BBC z lutego br. twierdził, że Jackson wykorzystywał go „setki razy”. Czyżby matka Robsona kłamała przed sądem? Dlaczego jednak miałaby kłamać, skoro podobno nie wiedziała w 2005r., że jej syn był krzywdzony? Robson twierdzi, że do 2012r. nie mówił nikomu o byciu molestowanym. Dodatkowo, wychodziłoby na to, że jego matka kłamała w sądzie na korzyść Jacksona (sic!). Dokumenty z rozprawy są udostępnione online.
Safechuck oświadcza, że został wykorzystany w lutym 1989 r. podczas wyprawy do Nowego Jorku na ceremonię rozdania nagród Grammy, na której podobno występował Jackson. Jednak prawda jest taka, że ceremonia odbyła się w 1989r. w Los Angeles, a Michael nie występował.
W „Leaving Neverland” jest przeprowadzany wywiad także z żoną Robsona - zakładam, że twórcy filmu uważają, że mogłaby wnieść wartościową treść, jednak nie znała nawet Robsona w okresie jego młodości. Dlaczego nie jest opowiedziana historia ze strony jego ówczesnej dziewczyny - Brandi Jackson, która jest siostrzenicą Jacksona i z którą Robson był w zażyłych stosunkach przez ponad 8 lat? Cóż, Brandi uważa, że ten film to „stek kłamstw” i mówi publicznie, że Robson zdradził ją z kilkoma kobietami, które miały pomóc mu w karierze, m.in. Britney Spears (przez to miał rozpaść się jej związek z Justinem Timberlakiem).
Uważam, że skoro nazywa się film dokumentalnym, a ten opisuje wydarzenia sprzed ponad 20 lat - ludzka pamięć jest zawodna - mało tego, mówi o kimś, kto już sam nie może się obronić - o zmarłym człowieku – legendzie i to w sposób w jaki nikt inny nie mówił, ponadto głosi co innego niż sami bohaterowie filmu zeznawali w sądzie, pod przysięgą, co więcej - transmitowane jest to na tak ogromnej platformie jak HBO i jest to oczywiste, że ten film zobaczą miliony ludzi na całym świecie, to naprawdę wypadałoby, żeby uwzględniał wypowiedzi drugiej strony. Jest to strzał w stopę ze strony twórców filmu, jeśli chcą, by widzowie potraktowali tę historię poważnie, nie jako wymyśloną. W tym wypadku bardziej pasowałby tytuł: „Fantasy of two boys: Leaving Neverland”.
Zarzuty wobec Jacksona w sprawie rzekomego molestowania seksualnego nie są nowością. Zaczęły się od sprawy Jordana Chandlera z 1993r., w 2005r. odbył się proces sądowy w sprawie Gavina Arvizo, na Robsonie i Safechucku kończąc. FBI, które nie raz prowadziło śledztwo przeciwko Jacksonowi, nie znalazło żadnych dowodów na jego winę. Ponad 300 stron dokumentów jest dostępnych online. Michael Jackson został oczyszczony ze wszelkich zarzutów.
Film jest zrobiony tak, żeby ludzie uwierzyli w historię tych dwóch mężczyzn. Warto zauważyć, że w pierwszej części filmu w ogóle nie jest poruszane stanowisko „drugiej strony” - widzowie zdążą się już przez dwie godziny emocjonalnie związać z „bohaterami”, którzy przedstawiają siebie jako małoletnie, niewinne ofiary. Kto by nie współczuł, prawda?
Jednak jeśli dyskusja odbywa się na zasadzie „słowo przeciwko słowu” - warto też zapoznać się z wypowiedziami innych. Na przykład z wywiadem przeprowadzonym w miniony weekend, w którym wspomniana Brandi Jackson tłumaczy dlaczego uważa, że „Leaving Neverland” to jedno wielkie kłamstwo i opowiada jak rodzina Robsonów była w stanie tuż po informacji o śmierci Michaela próbować dostać się na jego pogrzeb, wkupić się z powrotem w łaski rodziny Jacksonów i tak manipulować w momencie ogromnej tragedii, by przejąć opiekę nad dziećmi Michaela.
https://soundcloud.com/fr...
Apeluję więc o rozwagę i zachęcam do zapoznania się z dalszymi FAKTAMI dotyczącymi tej sprawy.
„If you walked into a court trial and only heard 4 hours of the prosecution and had to leave without hearing one word from the defence and decide someone’s fate... Of course you would declare guilty. It’s unfair. It’s unethical and it’s dangerous. That’s the movie Leaving Neverland.”
~ Taj Jackson