Przede wszystkim dla mnie Leaving Neverland nie jest filmem dokumentalnym. Subiektywizm w czystej postaci dał niezły obraz obyczajowy. Nie będę się rozwodzić w kwestii pedofilii MJ.Przerażająca jest postawa matek głównych bohaterów. Nie wyobrażam sobie sytuacji w której pozwalam mojemu synowi spać w łóżku z dorosłym, obcym facetem...??? WTF. Niestety cały obraz składa się w bardzo przykry schemat: gwiazda+pieniądze+sława+wygodne życie=ślepota. To bardzo duże uproszczenie. Ponieważ wypowiedzi obu rodzin przeplatają się, czasem miałam problem z połapaniem się kto, co mówił. Mam wrażenie, że relacje są sprzeczne. Cały film jest wyzuty z emocji. To jest takie hmmmmm trochę przerażające. Ktoś opowiada o swojej traumie w sposób, jakby zdawał suchą, bezemocjonalną relację. Mniejsza z tym. Starałam się zrozumieć powód dla którego ten film został nakręcony. Pod koniec zdałam sobie sprawę, że chłopcom zależało na tym, żeby świat dowiedział się, że MJ jednak był pedofilem pomimo, że sąd go uniewinnił. Jednak sam fakt, że zażądali olbrzymiego odszkodowania , już po śmierci MJ spowodował, że jestem totalnie zdegustowana. Moim zdaniem intencje obu chłopaków nie są szczere. Postawa matek jest dla mnie jakimś totalnym dramatem!! One powinny stanąć przed sądem za zaniedbanie!! W tej sprawie winnych jest więcej niż jedna osoba a nikt nie został ukarany...Film warto na pewno oglądnąć chociażby ze względów edukacyjnych. Coraz częściej uważam, że rodzice powinni chodzić do szkoły lub na warsztaty przygotowujące ich do roli rodzica zanim podejmą decyzję: chcemy mieć dziecko.