To nie tyle film o Jacksonie, co o życiu z traumą. Film-terapia. Dwóch facetów opowiada, że jako dzieci pokochali bezgranicznie swojego idola, oddali mu się, i jak ta relacja niszczyła ich dorosłe życie. To film o mechanizmach psychologicznych, które wciągają dzieci w chore relacje z dorosłymi, o uzależnieniu ofiary od oprawcy, W tym przypadku od oprawcy, który był największą i ubóstwianą gwiazdą muzyki pop, królem, na dodatek uważanym za wspaniałego człowieka, dobroczyńcę, przyjaciela dzieci.
Pytanie, czy to wszystko prawda? Należałem do tych, którzy dopuszczali myśl, że piosenkarz nie był tylko nieszkodliwym dziwolągiem, że miał więcej na sumieniu, ale tez podchodziłem z dystansem do kolejnych sensacji, w tym do tego dokumentu, kiedy o nim usłyszałem. Film jednak okazał się porażający, przejmujący i przekonujący, a jego bohaterowie - wiarygodni. Pozostawił tylko pytania o skalę procederu, o odpowiedzialność samych ofiar, które milczały lub kłamały, o winę ich rodziców i otoczenia Jacksona. Nie zostawił natomiast wątpliwości co do samego Jacksona: był z jednej strony osamotnionym, nieszczęśliwym, być może chorym psychicznie i krzywdzonym w dzieciństwie infantylnym odmieńcem, ale był też zboczeńcem, pedofilem i przerażającym drapieżcą.
Dla fanów musi to być szokiem. Nie wierzę, że po seansie można słuchać albumu "Bad" z dotychczasową radością czy beztroską. Nie dziwi mnie już, że stacje radiowe przestają puszczać jego utwory...