Długo, naprawdę, BARDZO długo nie mogłem się przekonać do obejrzenia tego filmu. Po samych zwiastunach czułem, że ten film nie jest dla mnie. Jak to jednak w życiu bywa, pewnym nieoczekiwanym zbiegiem okoliczności, zostałem praktycznie zmuszony owy film obejrzeć. Już po wszystkim siedziałem chwilę w skupieniu, by jeszcze raz przeanalizować to, co właśnie obejrzałem. Staram się tak robić z każdym filmem, by nie wydawać pochopnych decyzji - jeśli coś było niezrozumiałe, to przeanalizowanie tego być może ułatwi zrozumienie niejasności. Jednakże nie było tu czego analizować pod kątem niejasności - film był prosty jak konstrukcja cepa, widz prowadzony "za rączkę" z pokazaniem płaskich, papierowych postaci - ten jest zły, bo źle postępuje, ta jest dobra, bo jest nowoczesna, wyzwolona, modna, niezależna. Wszystko ładnie podane na prostackiej tacy, od A do Z. Żadnych refleksji, żadnych wartości. Tak, zaraz się podniosą głosy, że to właśnie tak miało być! Prosta, lekka komedyjka. Zgadzam się, chociaż nie do końca. Była prosta, nawet (jak już wspomniałem) - prostacka. Lekka? Obejrzenie tego dzieła było dla mnie porównywalne z trzaskaniem młotem kolejowym w potylicę podczas przełykania wyjątkowo ciężkostrawnego posiłku - a przynajmniej tak się czułem po filmie; obolała głowa i żołądek.
Nie oczekiwałem cudów, tak jak nie oczekuje się po wiejskim głupku, że zastąpi Stephena Hawkinga. Jednak miałem nadzieję na jakieś MINIMUM zadowolenia po tym filmie. Otrzymałem jednak poczucie, że lepiej bym się bawił przeznaczając ten czas na rozwiązywanie zadań matematycznych (a matmy nie cierpię!), niż poświęcając go na ten film.
Przede wszystkim PORAŻAŁ i PRZERAŻAŁ mnie język tego filmu. Aż trudno mi było uwierzyć w ilość przekleństw usłyszanych w filmie. Nie zrozumcie mnie źle - nie jestem świętoszkowaty, i zdarza mi się przeklinać, jak w zasadzie każdemu, ALE to, co słyszałem w tym filmie pozostawiło głęboki, naprawdę, GŁĘBOKI niesmak. Jestem staromodny, wcale się tego nie wstydzę; uważam, że kobiecie po prostu nie wypada tak się wyrażać, jak robiły to bohaterki tego filmu. Inna sprawa, że w taki sposób nie przystoi się wyrażać żadnemu kulturalnemu człowiekowi (wspomniałem jednak kobiety, gdyż to one były głównymi bohaterkami). Hektolitry chamstwa, prostactwa i buractwa, które wylewały się z tego filmu sprawiają, że dresiarze z mojego bloku to porządne, i w gruncie rzeczy dobrze wychowane chłopaki.
Aby to wszystko krótko podsumować (ze względu na późną godzinę), powiem tyle: jeśli kogoś bawi humor (bardzo) niskich lotów - będzie się czuł jak u siebie; jeśli jednak nie lubisz komedii, lub wolisz coś bardziej wartościowego - a przy tym śmiesznego (tak! Da się! Naprawdę!), to zdecydowanie odradzam ten film. Pieniądze możesz śmiało przeznaczyć na cokolwiek innego - nawet oddając je bezdomnemu będziesz się lepiej bawił.
A może trochę dystansu? Już powiedzmy, że nawet rozumiem, dlaczego tak strasznie Ci się ten film nie spodobał, chociaż w gruncie rzeczy uważam, że warto kiedyś ściągnąć klapki z oczu i zobaczyć, że cały świat jest wulgarny i prostacki, a ten film naprawdę oddaje kawałek rzeczywistości. Ale tak poza tym - nie rozumiem, skąd tyle emocji (wnioskuję z gamy ciekawych metafor ;-)) i to oburzenie, że to się może komuś podobać. Może pochodzisz ze środowiska, które posługuje się innym językiem i które wyznaje inne wartości - ok, ale mimo wszystko mowa z punktu widzenia elity, poza którą wszystko inne to rynsztok, też nie robi najlepszego wrażenia.
Dzieła przedstawiające wymyśloną rzeczywistość pewnie dużo bardziej trafiają w Twój gust - w mój też, bo prawdziwy świat mam na co dzień, a film jest po to, żeby mi zaoferować coś innego i poruszyć moją wyobraźnię. Z drugiej strony, to chyba nie do końca słuszne, żeby odrzucać wszystko, co jednak pokazuje ten bardziej prawdziwy obraz świata. Tak, ludzie PRZEKLINAJĄ; tak, SYPIAJĄ z wieloma partnerami; tak, OSZUKUJĄ i snują INTRYGI; nie, na co dzień nie uduchowiają się i nie kontemplują sensu istnienia, tylko piją, palą papierosy i trawę, uprawiają seks, a do tego śmią czerpać z takiego stylu życia przyjemność i zadowolenie. Dla niektórych to buractwo, a dla mnie szybciej buractwem jest wywyższanie się i mierzenie wszystkich jedną miarką.
Czułam się jak u siebie - najwyraźniej nie poszukuję wartości i lubię humor bardzo niskich lotów, ale jakoś mnie to nie rusza. :-)
Pozdrawiam
wiesz ten film jak to mówią ssał przysłowiową pałkę ...
film dla współczesnej nie wymagającej polskiej publiki i dziewczynek które chcą się poczuć fajne
fak jeah
Tak ludzie przeklinają, sypią się, ćpają i wiele innych rzeczy robią. Nie mówię, że nic z tego mnie nie dotyczy. Ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i być nieco krytycznym wobec siebie i stwierdzić, że te rzeczy wcale nie są dobre. A w filmie zostały przedstawione jako rzeczy godne podziwu, byle by mieć jakieś wytłumaczenie. Idolką nastolatek ma być kobieta, która co trzecie słowo bluzga i daje dupy na prawo i lewo? Po prostu film dla pokolenia MTV-liczą się faceci/dupy, lans, imprezy, ciuchy, plotki(z życia "gwiazd") i gówno warte tygodniowe "przyjaźnie". Jak to jest dla kogoś normalka i życie zwykłych ludzi, to pozostaje płakać nad jego losem. Nie dlatego, że jestem lepszy. Dlatego, że potrafię dostrzec rzeczy, które są ponad to.
Film sam się skazał na to, że jest oceniany jako tępy, bo od początku był porównywany z Testosteronem. Filmem znacznie zabawniejszym, a jednocześnie zagłębiającym się nieco w naturę i psychikę mężczyzn.
Nie rozumiem, dlaczego postrzegacie ten film tak jednowymiarowo. Może rzeczywiście forma przekazu jest ostra i Wam nie odpowiada, ale to nie znaczy, że film jest tak płytki, jak piszecie. Ja w nim widzę znacznie więcej - przede wszystkim dominującą rolę kobiet, która mi się bardzo podoba. Te kobiety biorą z życia dokładnie to, czego chcą i nie są dzięki temu zdane na łaskę i niełaskę mężczyzn. Co za różnica, czy chodzi o seks, zajście w ciążę czy większe cycki? Rzecz w tym, żeby mieć kontrolę nad tym, jak się żyje.
Baandzior, oglądaliśmy ten sam film?
>liczą się faceci/dupy, lans, imprezy, ciuchy, plotki(z życia "gwiazd") i gówno warte tygodniowe "przyjaźnie"
Gdzie Ty to masz w tym filmie? Jest Korba, która prowadzi rozwiązły tryb życia, ale jej największą wadą jest chyba to, że nie jest facetem, bo gdyby była, to pewnie takie spełnianie zachcianek uszłoby jej na sucho w oczach widzów. ;-) Lans, imprezy? Wokół tego kręci się życie bohaterek? Ciuchy? Plotki? Coś jeszcze mnie ominęło? Nie wiem, jak możesz w kontekście filmu wspominać o tygodniowych przyjaźniach, jeśli bohaterki znają się od dzieciństwa, a między nimi jest bardzo silna więź. Myślę, że po prostu film Ci się nie spodobał, więc dorabiasz do niego niepotrzebną filozofię, chcąc mieć argumenty na to, że jest bezwartościowy. Ale nie jest. Masz prawo go nie lubić, ale trzymaj się faktów. ;-)
Ogólnie zauważyłam, że "Lejdis" nie podoba się głównie panom. Na klawiaturę mi się cisną komentarze dotyczące poczucia zagrożenia :P ze strony kobiet, które w końcu nie są słabe i uległe, ale silne, zdecydowane i solidarne. To jest piękne w tym filmie - że można te cechy dostrzec, jednocześnie nie wyłączając całej babskości, tj. tematu za małych cycków, poszukiwań, problemów związkowych, zauroczeń i intryg. Może po prostu dla Was jest to wszystko przekazane za bardzo wprost, ale jestem pewna, że cała masa kobiet widzi w tym sporą część siebie.