Debiutancki szorcik Rollina. Jak widać z młodu nie były mu w głowie jeszcze ani wampiry,
ani nagie lesbijki. Szczerze mówiąc ten filmie mógłbym przypisać jakiemuś zapomnianemu
niespełnionemu poecie, który próbował sił w nowej fali. Jednak film powstał przed
nowofalowym boomem, a reżyserem jest Jean Rollin – późniejszy piewca wampirzego
erotyzmu. Stąd też jestem tyleż zdziwiony, co rozczarowany. Nie oczekiwałam horroru, ale
miałem nadzieję, że reżyser da upust swojej wyobraźni nie w słowach, tylko w obrazie. A
co otrzymałem? – Jakiś facet chodzi po plaży, widać falochrony, jakieś dzieci, zamek na
wzgórzu. Do tego jakieś dziwne, ale niezbyt interesujące rysunki. I anonimowy narrator
plecie jakieś poetyckie pierdu-śmierdu. Jak dla mnie – nic ciekawego.