Generalnie tematyka oklepana i przewidywalna. Obcy zawleczony z innej planety, robi sobie fastfooda z członków załogi, a do tego przyczynia się do demolki stacji kosmicznej. To już było. Swoją drogą, niech ktoś mi wytłumaczy, dlaczego w większości filmów (nie mówimy tu o mojej ulubionej space operze, Gwiezdnych Wojnach) obcy muszą być zagrożeniem? Brakuje filmów o tym, jak ludzie dostają się na planetę, gdzie mieszkańcy nie chcą ich zeżreć/spuścić tęgiego wpie_olu.
Dobrze zrobiony, bez głupich efektów, ale DLACZEGO, DLACZEGO słychać dźwięki w kosmosie?! Niestety, po Odysei kosmicznej i po Interstellar mam zawyżone oczekiwania wobec filmów. Matfizem nie jestem, ale coś takiego jak dźwięki w kosmosie zwyczajnie jest irytujące. Przy czym nie mam pojęcia, czy w przeciętnym blockbusterze sci-fi nie ma więcej takich irytujących pierdół.
Plus za dobrą obsadę.
Plus za zakończenie. Już się bałam, że skończy się kwiecistym przemówieniem prezydenta, wręczeniem pośmiertnych odznaczeń ble ble ble. Dlatego mile się zaskoczyłam. Mam tylko nadzieję, że nie zostawili tego zakończenia tylko po to, by zrobić drugą część... Walka z obcym już była.
7/10, bo nic nowego.