No niestety.
Po takiej obsadzie spodziewałam się czegoś duużo lepszego/ bardziej wyrafinowanego. A tu taki banał.
Obcy-ośmiornica morduje po kolei wszystkich na stacji kosmicznej, bohaterowie to chodzące banały (lekko szalony naukowiec, dowcipkujący mechanik-Amerykanin, twarda Rosjanka, itd), oczywiście jakiś pseudo-romansowy potencjał gdzieś w tle.
Słabe efekty specjalne, psychologicznie postaci jak wycięte z kartonu, fabuła do przewidzenia DO SAMEGO KOŃCA po obejrzeniu trailera.
Spory zawód.
A cóż on tu biedny miał do zagrania? Co reszta miała do zagrania? Ryan Reynolds rzucił kilka dowcipasów, bo w końcu tylko z tym ten aktor się teraz kojarzy. Na ekranie obecny do kupy z 5-7 min. Jake Gyllenhaal był klasycznie wyobcowany, wrażliwy, problematyczny i strzelał na boki swoimi wielkimi oczami. Rebecca Ferguson to twarda babka w kosmosie, Sanada pojawił się głównie po to, żeby pokazać rodzinę gdzieś na ziemi, tęsknotę i kilka innych ludzkich emocji.
Nie było tu NIC do zagrania, niestety :( Wszyscy jak wycięci z książeczki przepisów na kosmiczną ekipę ekspertów, tylko że z grubsza ciosanych.
Niestety film jest lata świetlne od Obcych (którychkolwiek, nawet czwarta część była o niebo lepsza i złożona niż Life), od zdjęć i efektów Grawitacji.
Zgadzam się. Mimo, że można było się spodziewać tego, że trailer zdradził 90% fabuły, to jednak miałem nadzieję, że jednak film czymś zaskoczy. Niestety tak się nie stało. Historia przewidywalna do bólu z bohaterami, których zupełnie masz gdzieś.
Dokładnie tak. Film nudny jak flaki z olejem, każda kolejna scena przewidywalna do bólu, zakonczenie tak oczywiste jak tylko sie dalo. W tym filmie tyle rzeczy nie trzyma sie kupy, ze az zal wymieniac wszystkie. Moja trojka faworytow:
- 'obcy' niby zbudowany z komorek ktore sa w stanie pelnic wszystkie funkcje na raz, jak to sami wspominaja jego caly organizm dziala jak oczy,mozg itd, a jednak koniec koncow pare oczu sobie wyhodowal i zerka tylko nimi...
- wypompowuja caly tlen z jednej z 'sekcji' na ISS zeby udusic obcego, po czym pare minut pozniej bodajze japoniec tam wpada i lata jakby nigdy nic
- lapanie sondy pedzacej 50.000 km/h mechanicznym ramieniem na samym poczatku. To cos rozniosloby w ulamku sekundy cala stacje w pyl.
Te nieścisłości i fabularne braki logiki można by mnożyć i mnożyć i mnożyć....
Mnie najbardziej rozwaliła ucieczka Calvina przez rzekomo szczelne i odizolowane pomieszczenie laboratorium przez JEDEN Z WIELU gigantycznych otworów wentylacyjnych... Dżizas, co z tymi protokołami bezpieczeństwa? :D