Potencjał był duży, ale poza stroną wizualną, która nie jest taka zła, reszta kuleje na każdym kroku.Bohaterowie przez większą część czasu zachowują się jak niepełnosprawni umysłowo. Wygląda jakby byli po zaocznych kursach na kosmonautę. To samo dotyczy reżysera i scenarzysty. Oczywiście musi być odpowiednia dawka patosu i patriotyzmu. Egzystencjonalne wiersze i "Dobranoc pokoju, dobranoc księżycu, dobranoc nołbody". Gyllenhaall zaczyna grywać w coraz gorszych gniotach. Rolę Reynoldsa przemilczę. Zakończenie miało być zaskakujące, ale raczej mało było.