Po pierwsze aktorzy. Daną postac powienien grać aktor który wcielił się w ta postać w filmie o niej. Batman- Christian Bale, Green Lantern- Ryan Reynolds, Superman-Henry Cavill gdyż to on wcieli się w Supermana w najnowszym filmie o tym bohaterze zatytułowanym Man of Steel. Flasha powinien zagrać jakiś aktor komediowy nie wiem np. Seann William Scott znany nam z roli stiflera w Amercian Pie. Role Wonder Women i Marsjanina pozostawiam w inwencji twórców.
Po drugie osobne filmy o każdym z bohaterów. Tak jak to zrobili twóry Avengers. Filmy o Batmanie, Zielonej Latarni i Supermanie już były. Pozostaje kwestia Wonder Woman, Flsha i Marsjanina. Byłby to dobry zabieg. Mielibysmy dokładny zarys każdej z postaci. Przyciągnęłoby to więcej widzów do kin i przedewszystkim spowodowało że już w Lidze Sprawiedliwych twórcy odrazu mogliby nas rzucić na głębokie wody. Film zyskałby na atrakcyjości bo twórcy historie postaci mieliby już za sobą.
Po trzecie fabuła i zarys filmu. Myslę że twórcy powinni stworzyć "dorosły" film. Tak jak to zrobił Nolan. Nie przesadzać z tak zwaną "komiksowościa". Wiem że w przypadku Ligi Sprawiedliwcyh nie byłoby to takie łatwe jak w przypadku Batmana ale dobry reżyser zrobi wszystko.
I ostatnie przeciwnicy. Szczerze powiedziawszy tylko trzy postaci przychodzą mi do głowy. Pierwsza to niejaki Lex Luthor. Największy i najgroźniejszy wróg Supermana. Druga to Vandal Savage ( w Batmanie Raas al Ghul) a trzecia to oczywiście Joker.
A wy czego oczekujecie od Justice League???
Od Justice League oczekiwałbym takiego klimatu jak w Batmanach Nolana ale prawdopodobnie tutaj tak jak w przypadku Avengers będzie duży nacisk położony na komiksowość tej produkcji.
Bardzo chciałbym żeby Bale znalazł się w obsadzie jako Batman ( jest to raczej niemożliwe bo razem z Nolanem stworzyli odrębną historię i prawdopodobnie nie zostanie podczepiona pod JL ale wszystko jeszcze przed nami ) również nie zmieniałbym Reynoldsa i zostawił Cavilla jako Supermana a na reszcie jakoś bardzo mi nie zależy.
Jeżeli chodzi o osobne filmy to jak najbardziej świetny pomysł ale wydaje się, że póki co ( o ile w ogóle ) jedynym filmem pod JL będzie nowy Superman i prawdopodobnie Green Lantern bez nolanowskiego Batmana. Cieszy mnie fakt, że Bale w wywiadzie oświadczył, że nad propozycją zagrania roli w JL zastanowiłby się ale wcześniej musiałby porozumieć się na ten temat z Nolanem ( póki co Bale propozycji nie dostał ) Myślę, że szkoda szukać kogoś nowego kto może nie podołać w tej roli ale z drugiej strony ludzie mogliby się rozczarować gdyby mieli ciągle oglądać jednego aktora w tej samej roli w kilku filmach ( mi to nie przeszkadza akurat :) ).
Liga Sprawiedliwych ma być podejściem w stylu Avengers ale liczę mimo wszystko na podobny klimat jak był utrzymany w wizji Nolana.
Cavill i Reynolds mogą być. Christiana chyba nie uświadczymy. Według mnie zobaczymy innego aktora jako Gacka.
Z wrogów można użyć Darkseida, to byłby świetny główny wróg tak jak w DCAU. Niestety Avengers w dwójce użyją Thanosa, który jest zrzynką z tej właśnie postaci, a i tak widzowie będą uwać na odwrót bo Thanos będzie pierwszy z Avengers 2.
I mam pytanie: czy GL z Reynoldsem będzie się składał na Ligę Sprawiedliwych czy rebootują postać albo dadzą innego latarnika (Gardnera, Stewarta a może Kyle'a?)?
Musiałem sprawdzić czy mówisz prawdę :) i rzeczywiście Darkseid poraz pierwszy pojawił się w Superman's Pal Jimmy Olsen #134 z roku 1970 zaś Thanos w Iron Man #55 w roku 1973 a więc trzy lata później.
Darkseid byłby godnym przeciwnikiem dla Ligi Sprawiedliwych
Twój pomysł z innym latarnikiem BBRodriguez jest bardzo trafny. "Green Lantern" to był, delikatnie rzecz mówiąc... przeciętniak. Inny latarnik byłby świetnym pomysłem, aby zachować tą postać przy jednoczesnym odcięciu się od niechlubnego dzieła Martina Campbella. Ja tam był widział Kyle'a, to mój ulubiony latarnik. Zielona Latarnia to potęga wyobraźni. Wszyscy trajkoczą, że mięśnie są głupie i bezmyślne, że nap****alankowi bohaterowie są żałośni i że lepsi są herosi z duszą. Taki np. Batman. No dobra, Batman jest fantastyczny, ale spójrzmy prawdzie w oczy, fair play (bez gadżetów, zbroi itp.) raczej nie pokona Supermana czy Wonder Woman. Prawda, bezzmózgie nawalanie jest nudne, lepsza jest inteligencja, ale... żyjemy w brutalnym świecie, do jasnej.... ciasnej. Mocarna siła jednak ma znaczenie, a w prawdziwym życiu wyższość inteligencji jednak nieczęsto się objawia. Green Lantern to wyjątek, możliwość oszukania systemu. Bohater, który jest supernawalaczem, ale który napędza to wszystko własną wyobraźnią. Wreszcie możliwość fair play przelania potęgi wewnętrznej woli w wyrównaną walkę z tytanami pokroju Supermana. To jest to.
Właśnie dlatego zdecydowanie Kyle Rayner. Stewart i Gardner też są fajni, ale to Kyle przed zostaniem herosem był... rysownikiem. Artystą. Właśnie dlatego to właśnie on-przynajmniej wg mnie-najlepiej oddaje esencję "fajności" bycia Zieloną Latarnią.
PS. W jednym z moich dawnych postów w innym temacie krytykowałem wszelkich kosmicznych bohaterów. Wstawiam więc korektę: dyskryminuję nie herosów, tylko nienormalną ilość villainów-kosmitów, którzy wówczas ściągają do nas z całej galaktyki... Jako członek ligi, Green Lantern z pewnością tego uniknie.
Gardner powinien być pokazany jako drugi, bo nie jest to dobra postać reprezentująca Latarników, raczej szajbus ;)
Stewart ma szansę ze względu na swoją popularność z serialu JL(U). Ale chyba jednak wezmą Hala bo to w końcu sztandarowa Latarnia i mają już do niego aktora. Pożyjemy, zobaczymy.
Batman na pewno użyje kryptonitu przeciwko Supkowi, w razie przypadku gdyby mu np. odbiło.
Ważne żeby Cavill był Supermanem w JL bo inaczej filmowe uniwersum DC się posypie.
Co się zaś tyczy Batmana, ja panicznie się boję, że wezmą Bale'a. Nie zrozumcie mnie źle, Bale zagrał świetnie, ale jego wizytówka to Batmany w stylu Nolana, czyli...realistyczne. Bale już za bardzo mi się kojarzy z trylogią Nolana. Trylogią epicką, ale mało... nadprzyrodzoną? Uczłowieczony, obdarty z mrocznej mitologii Batman świetnie się sprawdza w pojedynkę, ale nie w tle z takimi postaciami, jak Superman czy Martian Manhunter. Mając wśród innych bohaterów taką konkurencję w umiejętnościach, czas w końcu pokazać coś więcej, niż "tylko" epicką historię bez elementów spektakularności obrońcy Gotham.
Chcę Batmana, od którego wyraźnie czuć, że jest superśmiertelnikiem, niemalże nadczłowiekiem. Niesamowite akrobacje, skoki tak płynne, jakby był cieniem; elastyczne posługiwanie się wyrzutnią haków ala Spider-man w połączeniu z usztywniającą się peleryną, niezwykła zręczność; nowoczesne batarangi eksplodujące, rażące prądem, a także na ekstremalne sytuacje ostre jak brzytwy, zdolne przeciąć stal... I tradycyjne "pistolety" wiążące wrogów linami wytrzymałymi jak tytan, może też w razie czego rażącymi prądem ze źródełka z "pistoletu". Liny haków do przemieszczanie się oczywiście także z jakiegoś lekkiego, a zarazem arcywytrzymałego stopu patentu Wayne.
Krótko mówiąc ewolucja Batmana, taka jak ta z DCAU. W "Batman TAS" mieliśmy Batmanka... słabeusza. Mocarny w starciu z przeciętniakami Gotham, ale jeszcze raczej nie gotowy by być w Lidze, na razie tylko zamaskowany detektyw. I dalej ten sam Batman, który w TASie miewał czasem problemy z większymi mięśniakami z ulicy... cóż za transformacja! Gdyby nie to, że miał do przemieszczania się tylko wyrzutnię haków, już bez usztywniającej się peleryny szybującej, nazwałbym Batmana z "Justice League Unlimited" po prostu niedoścignionym ideałem Mrocznego Rycerza. Wielofunkcyjne batarangi, takie jak te, które wymieniłem, elektryczne kastety, kulki z gazem tak silnym, że powala słonie... Do tego już wcześniej przeze mnie wymienione niesamowite umiejętności sztuk walki i arcyzręczność.
Niech nie kombinują i żywcem biorą nietoperza z JLU (ale dorzucając do haków latającą pelerynkę xd). I niech to będzie ktoś inny, niż Bale.
I żeby wreszcie było widać dobrze walki. W filmach Nolana sceny walki były często przedstawione w sposób-nie bójmy się rzec-chaotyczny, jeśli chodzi o montaż.
A co się tyczy ewentualnego Aquamana, zaakceptuję go tylko wtedy, gdy będzie miał hydrokinezę, władzę nad wodą. Nieważne, czy wrodzoną, czy z magii swojego trójząbu. Ważne, żeby miał-taki mini Posejdon. Chodzi o to, że sama supersiła nie wystarczy, by przełamać nagonkę pływającego translatora ryb. Poza tym, czy naprawdę trzeba być władcą Atlantydy, żeby mieć-pomijając translator-tylko nadludzką sprawność fizyczną? Takie egzotyczne pochodzenie powinno dawać coś więcej. Strumienie wody z eksplozją wystrzeliwujące w powietrze z asfaltu (ze znajdujących się tam kanalizacji) i robiące w powietrzu niesamowite zawijasy, zanim uderzą i zmiażdżą wroga... Nawet najbardziej ośmieszony przez popkulturę heros może zdobyć w kinie wiekuistą sławę, jeżeli trafi się reżyser z wizją.
Osobiście sądzę, że byłoby ciekawie, gdyby połączono losy Aquamana z Wonder Woman, i wokół jakiegoś ich wspólnego, mitycznego wroga toczyła się akcja. Bo w końcu originy obydwu są całkiem podobne: władca (tudzież księżniczka) mitycznej krainy z mitologii greckiej, który/a postanowił/a jednak wyruszyć do świata zewnętrznego, nie chcąc zachowywać swych mitycznych mocy tylko dla siebie. Dwoje otwartych na nasz świat postaci mitycznych, które oprócz zwalczania zła przy okazji są ambasadorami swych ludów. Nie patrząc na umiejętności wypisz wymaluj tacy sami.
W ten sposób mielibyśmy za jednym zamachem aż 2 originy, które-jako fragment fabuły-spokojnie zmieściłyby się w filmie., przy okazji nie marnując część czasu filmu.
Tak pomyślałem, że jeśli Green Lantern z Reynoldsem będzie jakoś związany z JL, to potencjalnie jest już gotowy przeciwnik, czyli Sinestro, a nawet cała armia - Sinestro Corps (scena po napisach w Green Lantern). Czyli jak w Avengers mogliby być to najeźdźcy z kosmosu :) ale nie jestem zwolennikiem takiego przeciwnika
Trochę dziwne aby w pierwszym filmie miałoby być tak dużo elementów z uniwersum Latarni. Lepszym przeciwnikiem byłby Luthor.
Oczekuje tylko 4 rzeczy:
- sensownie poprowadzonej fabuły,
- dobrze dobranych i posiadających umiejętności aktorów
- koncepcji projektu gdzieś pomiędzy "Watchmen" Snydera a "Avengers" Whedona, choć bardziej przychylałbym się do pójścia w kierunku tego pierwszego,
- klimatu i efektów na miarę : https://www.youtube.com/watch?v=H7Nf-m6WGl4
Film niemozebyc taki jak batman Nolana. Jak urzeczywistnic film z gostkiem co moze stwozyc praktycznie wrzystko za pomoca pierscienia dwoma kosmitami jednym zmienijacym forme marsjaninem i drugim kryptonczykiem niemal niezniszczalnym oraz amazonska ksiezniczka heh nie da sie niech nie wybieraja tego kierunku bo schrzania film
ja od tego filmu oczekuję dobrej fabuły ,dobrej gry aktorskiej ,dobrych efektów specjalnych , a co wy na to jak zamiast hawkgirl była Zatanna a zamiast tego marsjanina był aquaman .
Zatane znam tylko z serialu animowanego czemu nie moze byc element magii ale bez aquamana on jakos nigdy mnie nie interesowal . Jak widac Holywood tez nie
Zobaczymy też czy połączą kilku bohaterów w pary jak to było w serialu animowanym(boski był),np.: Batman i Wonder Woman
Myślę, że film powinien zawierać w sobie klasyczny już element: pojedynek Batmana i Supermana. Tyle tylko, że bez najbardziej oklepanego motywu, czyli hipnozy. Mieliśmy to już tyle razy... nie lepiej coś wiarygodniejszego? Jak w "The Dark Knight returns"? Czyli żadnej-kolejnej...-hipnozy Supermana. Pełna świadomość obydwu i ogólnie rzecz biorąc sytuacja narzucona przez bardzo trudne okoliczności. Z góry zakładam, że wrogiem ligi będzie Darkseid. Pisałem już w tym temacie inne wyobrażenie fabuły, ale to było wtedy, gdy sztywno trzymano się daty 2015, bez możliwości wcześniejszych filmów wprowadzających. Teraz, gdy stary scenariusz jest w koszu, atmosfera jest już-przynajmniej dla mnie-trochę lżejsza. Ja wyobrażam to sobie tak:
Po zaciekłej obronie Ziemi przed inwazją Apocalypse liga przegrywa. Nie licząc Batmana i Supermana, wszyscy członkowie zostają uwięzieni w lochach Apocalypse. W dodatku duża część sił Darkseida okupuje Ziemię. Jeszcze nie całą, ale duży fragment. W dodatku Darkseid tuż obok schwytanych członków ligi wtrąca do swego lochu także... Lois Lane. Teraz stawia Supermanowi ultimatum: jeśli Superman się przyłączy do Darkseida, to dalszy podbój Ziemi odbędzie się bezkrwawo. Jeżeli jednak człowiek ze stali będzie stawiał opór, Darkseid zabije swych więźniów (liga i Lane), a na już podbitej części Ziemi urządzi... krwawy holocaust. W obliczu dotychczasowych klęsk, Superman traci nadzieję na zwycięstwo, więc ulega, żeby nie mieć więcej krwi na rękach. Oczywiście reakcja Batmana nie jest trudna do przewidzenia. Tak się bowiem składa, że tylko część Ziemi jest pod okupacją. Reszta ma się dobrze i jest w stanie dalej walczyć. Wciąż, mimo schwytania większości ligi, jest nadzieja na zwycięstwo. Innymi słowy, sytuacja nie jest w pełni stracona i wg nietoperza trzeba walczyć o wolność nadal, nawet jeśli oznacza to ofiarę przyjaciół i milionów cywili. Lepsze już to, niż wieczna niewola pod jarzmem Darkseida.
Tak oto dochodzi to konfliktu Batman-Superman. Epickie starcie nie tylko fizyczne, lecz także reprezentowanych przez nich wartości w tym arcytrudnym dylemacie moralnym. No bo co wybrać? Ocalić miliony istnień (+ gratisowo przyjaciół i miłość), ale za cenę wiecznej niewoli Ziemi? Czy może bezpieczeństwo świata, ale za krwawą ofiarę milionów?
Oczywiście wszystko by się dobrze skończyło: Batman zawsze ma jakiś plan. W tym przypadku byłoby to łatwiuteńkie dla nietoperza zhackowanie komputerów Apocalypse, aby uwolnić ligę i Lane. Całe to starcie z Supermanem to po prostu widowisko dla Darkseida, żeby odwrócić jego uwagę w trakcie cichej ucieczki więźniów. Ponadto Batman użyłby w walce coś na kształt "prądu" ze swojego starcia z Supermanem w "The Dark Knight returns": zranienie przeciwnika + paraliż energetyczny okupowanej części Ziemi, co daje czas już nadciągającej lidze na zapobiegnięcie holocaustowi. Oczywiście ze strategicznego punktu widzenia, "prąd" zostałby użyty dopiero w końcowej części walki, żeby "przedłużyć" zaskoczenie nadciągającej, świeżo co uwolnionej ligi. A sama walka? Po długim, brutalnym i epickim starciu, Superman wygrywa, aczkolwiek jest ciężko ranny. Wówczas znacznie bardziej ranny Batman czołga się na brzuchu w stronę człowieka ze stali, na wpół przytomny drżącą ręką wyciąga przed siebie niby zwykły "batarang" (Superman to lekceważy)... i ciach w stopę + niszczycielskie porażenie prądem. Superman pada, a chwilę po tym też Batman. Starcie kończy się remisem i dopiero wtedy ujawniony zostaje widzom plan Batmana.
Gdy jest już po wszystkim, media może nie tyle chwalą Batmana (oficjalnie chciał przecież poświęcić cywili!), co oszczędzają. Superman jest szykanowany i medialnie atakowany. Mamy więc sytuację bardzo podobną do tej z ostatnich odcinków "Superman TAS": Darkseid zrujnował Supermanowi reputację. Wyobrażam sobie jednak scenę na końcu filmu, kiedy mroczny rycerz przy całej lidze składa jednak respekt Supermanowi: "Mnie nie rozliczają, bo nigdy się nie rozliczałem. Nie miałem odwagi".
MARZĘ, aby na ten pojedynek Batman założył jeszcze bardziej wypasioną i stuningowaną... zbroję Bat-Azraela. Szpony i wystrzeliwane batarangi tak ostre, że są w stanie zadrapać człowieka ze stali. Plus tradycyjnie nowoczesny sprzęt, jak granaty, batarangi eksplodujące i rażące prądem. Dodatkowo wyrzutnia lin rażąca prądem, a oprócz tego ostra i z takim wyrzutem, że gdyby to nie był człowiek ze stali, w sekundę przeszyła by klatkę piersiową.Oczywiście zbroja ta wzmacniałaby siłę mrocznego rycerza znacząco, ale bez jednoczesnego, zbytniego ograniczania jego elastycznych, szybkich ruchów. Taką zbroję powinien zakładać Batman na ekstremalne sytuacje. Wyraźnie pokazującą, iż jest to fuzja: technologia nie zastępująca, lecz wzmacniająca zdolności bojowe herosa. Zbroja Batmana z "The Dark Knight returns" trochę za bardzo przypomina mi... Iron Mana.
Jeśli wrogiem ligi byłby Darkseid, to to byłby też ciekawy punkt wyjścia dla Hala Jordana. Korpus jest zaniepokojony tajemniczymi manewrami sławnego tyrana, więc Hal rusza na przeszpiegi. To właśnie odkrywszy planowaną inwazję przybywa z powrotem na Ziemię.
Z czystych nudów postanowiłem poszerzyć moją wizję fabuły, jaką przedstawiłem w poprzednim poście.
Najpierw krótkie wprowadzenie. Po tym, jak Superman niechętnie przyłącza się do Darkseida, Batman się buntuje. Przez wiele dni działa w ukryciu, w pojedynkę sabotując całe mnóstwo ziemskich garnizonów Apocalypse. Batman jest nieuchwytny, ale w końcu zgadza się na pojedynek, który w ogólnoświatowym, telewizyjnym wystąpieniu zaproponował mu Superman. Człowiek ze stali równocześnie zaproponował warunki walki: Metropolis, które ma zostać całkowicie ewakuowane, aby żaden cywil w czasie starcia przypadkiem nie ucierpiał.
Po tym, jak obydwoje herosi-Batman i Superman- padają nieprzytomni po walce ze sobą (duuuuża część Metropolis została uszkodzona)… znikąd pojawia się Flash! Bierze on na swoje barki obydwu nieprzytomnych w celu wyeskortowania ich z miasta, w którym po nieprzytomną parę już zaroiło się od sił wojskowych Darkseida, który już z wściekłością pojął cały misterny plan Batmana. Równocześnie czterej pozostali członkowie Ligii-Wonder Woman, Hal Jordan, Martian Manhunter i Aquaman-atakują te bazy wojskowe, które miały dokonać rzezi wziętych za zakładników całych miast. Żeby zdążyć przed „naprawą awarii”, liga rozdziela się. Każdy z czwórki bierze na siebie kilka baz. Nadmorskimi zajmuje się Aquaman, korzystając z pomocy przywołanej armii morskich bestii. Resztę bierze „latająca” część czwórki. Byłby to najbardziej spektakularny moment filmu: co chwila kamera przenosi się do różnych miejsc. Równocześnie śledzilibyśmy 5 różnych, wielkich akcji. Cztery „wyzwolenia” + pościg za Flashem. Flash taszczyłby na plecach Batmana i Supermana. Oczywiście nadal byłby niesamowicie szybki, aczkolwiek z tym balastem nie na tyle, by uciec z miasta w sekundę-jest więc troszkę wolniejszy i musi kombinować, jak by tu uciec z metropolii. Nie muszę chyba mówić, że „trasa” ucieczki byłaby często postrzelona, jakiej nie powstydziłby się Batman jadący bat mobilem po dachach w „Batman begins”. Mimo swej pomysłowości, ścigany Flash wciąż ma problemy w przebiciem się przez blokady miasta, więc… wpada na szaleńczy pomysł. Ukradkiem zostawia na chwilę dwóch nieprzytomnych kumpli w jakimś zaułku, po czym postanawia zrobić… wybuchową dywersję. Już nie mając balastu, „wadzi się” ze ścigającymi go latającymi statkami bojowymi i zwabia je wszystkie tak, że wszystkie są stłoczone pod… 3 drapaczami chmur. Wówczas Flash robi gigantyczne tornado, które zwala wszystkie statki w te wieżowce. TOTALNA eksplozja, jakiej nie powstydziłby się bin Laden. Wszystkie trzy wieżowce ze szczątkami statków dodatkowo się zawalają, powodując jeszcze większą eksplozję, która pustoszy Metropolis. Wykorzystując tą „dywersję”, Flash szybko wraca do tamtego zaułka i już spokojnie opuszcza miasto. Ponieważ Metropolis zostało wcześniej ewakuowane, żaden cywil nie zginął w tej rozwałce.
Superman i Batman uratowani przez Flasha, a reszta Ligii już zrobiła swoje. Teraz Liga spotyka się w batcave i planuje dalsze ruchy. Postanawiają zaatakować główne siły Darkseida, czego skutkiem będzie ostatnia, finałowa bitwa, w czasie której będzie mieć miejsce pojedynek Supermana z Darkseidem. W alternatywnej wersji Darkseid nie weźmie czynnego udziału, woląc dowodzić na odległość z Apocalypse. Wówczas Superman podczas bitwy przebija się na główny statek, z którego teleportuje się na Apocalypse. W tej wersji to na Apocalypse miałby miejsce pojedynek człowieka ze stali z Darkseidem, podczas gdy bitwa na Ziemi wciąż trwa.
W bitwie tej nie wziąłby jednak udziału Batman, bo… wciąż jest ciężko ranny po walce z Supermanem. Byłoby to ujęcie esencji komiksowej dyskusji „Superman vs. Batman”. Filmowe starcie zakończyło się wprawdzie remisem, ale… no właśnie. To Batman osiągnął przebiegły cel, realizując w 100% swój genialny plan. Ale zaraz, zaraz! To przecież Superman wyzdrowiał po walce w ciągu zaledwie dwóch dni, podczas gdy Mroczny Rycerz wciąż leży przykuty do łóżka na długą, intensywną terapię! Niby remis, a jednak każdy z tej dwójki ma „coś do powiedzenia o okolicznościach już po walce”.
Kto wygrał? Batman czy Superman? W ten sposób nawet widzowie niezaznajomieni z tą w gruncie rzeczy niekończącą się komiksową dyskusją… zarażają się nią xd. Przy okazji wierne odwzorowanie członkostwa Batmana w lidze. Niepełnoetatowy członek, który pomaga, ale po swojemu. Pozostaje tylko pytanie, czy mój pomysł z „flashowym tornadem” by przeszedł. W końcu to niezwykle przypominałoby atak na World Trade Center…