Jak już wiadomo, po ewentualnym sukcesie kasowym "Man of Steel" Warner Bros myśli powtórzyć akcję Marvela, czyli osobne filmy o bohaterach, jako ich przedstawienie i wprowadzenie w "Justice League". Oczywiście to na razie tylko plotki, ale załóżmy, że tak będzie.

A gdyby tak.. świadomie pominąć Batmana? Mówię tu wyłącznie o osobnym filmie, bo nietoperz to nieodłączny członek ligii. Jaki byłby cel takiego zabiegu? Spotęgowanie tajemniczości. Zabieg identyczny, jak ten w filmie Burtona. Batman, który działa już od bardzo dawna i który jest już niezwykle doświadczonym herosem już na starcie filmu.

Załóżmy, że prawdziwe są plotki, jakoby przed JL najpierw zrobili film "World's Finest"-to właśnie w tym filmie byłoby "niby-wprowadzenie" nowego Batmana, takiego na miarę "Arkham City" wzbogaconego o gadżety gacka z JLU. Zero jakiegokolwiek-jak już, to w sposób ograniczony-zdradzania źródeł umiejętności herosa, po prostu tymczasowy "towarzysz znikąd" człowieka ze stali. Taki zabieg byłby wg mnie fantastyczny. Brak jakiegokolwiek wprowadzenia do TEJ wersji Batmana to najprostszy i najlepszy sposób na doskonały klimat tajemniczości.


PS. Sądzę, że po "Man of Steel" pierwszym nowym filmem może być... Wonder Woman. Już pomijając uzupełnienie wielkiej trójcy DC, po prostu "Man of Steel" może zapoczątkować modę na... klasycznych herosów. Czyli niezamaskowanych, latających, supersilnych-słowem pozytywne, żywe symbole, z którymi mimo wszystko lepiej jednak nie zadzierać w walce. Diana pasuje do tej prawdopodobnej, przyszłej mody Supermana + okazjonalnie filmowe uzupełnienie trójcy.