Spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Bardziej mrocznego i przerażającego, w stylu Domu Złego. A tu zonk!
Komasa zbyt cywilizowany, jak na wiejskiego terrorystę. Bardziej frapujący (jak H. Lecter) niż przerażający. Uczesany, w garniturze (byle jakim, ale zawsze), starannie i spokojnie się wysławiający.
Pod tym względem kreacja Jana Jurewicza w jednym z odcinków Pitbulla (również oparta na wydarzeniach we Włodowie) była zdecydowanie lepsza. Pijany, rozwrzeszczany furiat z siekierą o czerwonym, spoconym ryju, rzucający się na wszystko i wszystkich.
Świetny Maciek Mikołajczyk. Pozostałe główne postaci miałkie, nijakie, nieprawdziwe, zbyt uładzone.
Nie do zniesienia postać prokuratora. Egzaltowana, napuszona, a już scena z rozprawy po apelacji - dramat. Tego aktora ukradli z planu filmowego Klanu czy M jak miłośc?
I od kiedy to na sali sądowej w Polsce prokurator przechadza się po sali i wygłasza sobie swobodnie mowę końcową? Za dużo amerykańskich wzorców panie rezyseze.
Kiepski pomysł z rozdzieleniem scen przemocy. Przedstawienie w odstępach kolejnych aktów agresji Zaranka osłabiło efekt terroru, nakręcającej się spirali przemocy i narastającego w mieszkańcach lęku i nienawiści zarazem.
Muzyka - dobra, ale nie do tego filmu.
Podsumowując - ani nie jestem rozczarowany, ani zachwycony. Film po prostu dziwny. Jak na mój gust i poruszany temat zbyt kolorowy, zbyt spokojny, wręcz liryczny.
Hmmm chyba chcieli pokazać, jak bardzo ten prokurator w swoim wymuskanym świecie był daleki od problemów tych ludzi - ale fakt, wyszło papierowo jak mecenas z Klanu.