Mam niemały kłopot z tym filmem. Formalnie(dot. formy) nieźle takiego kina jeszcze nie było i kolejny eksperyment E.Wood-a po genialnym Maniac-u. Ale tu się pochwały drastycznie urywają, jak droga spod stóp wędrowca nad przepaścią. Więc dalej tylko na łeb na szyję w dno głupoty, braku logiki na każdym poziomie od psychologicznego do fabularnego, przeszarżowania, przekombinowania, ogólnie w głąb ziejącej beznadzieją i bezradnością pustki. Szkoda bo można było zrobić b.dobry film. Trzeba było tylko we właściwym miejscu zatrzymać się i napisać THE END. Szczerze więc odradzam.
Niestety, też nie znajduję pozytywów. Wręcz dawno nie miałam nieprzyjemności oglądać czegoś tak męczącego.
Zawodzi niemal wszystko, od wykonania, reżyserii, logiki, psychologi postaci, po dosłownie każdy możliwy aspekt. Seans to istny test na cierpliwość której to zresztą ostatecznie nic nie wynagradza bo końcówka fatalna.
Oglądać wyłącznie na własną odpowiedzialność albo za karę ;)
Też oglądając ten film męczyłam się, próbowałam ogarnąć o co w tym wszystkim chodzi, co się dzieje we wszystkich okienkach, krótko mówiąc było ciężko i nudno. Natomiast jedno trzeba przyznać- film idealnie odzwierciedlił funkcjonowanie marketingu i PR :-) moim zdaniem wszystko było jedną wielką manipulacją tylko po to by zwiększyć oglądalność serialu (czy tam filmu), w którym grała idolka głównego bohatera.