Wycukierkowany do bólu! Nudny i niesamowicie przewidywalny... tak sie starali zrobic cos znaczacego, pełnego pięknych i wzruszających słów, że wyszło im wkoncu nudnawe romansidło, od którego kiszki się same mielą. Nic nowego - to przede wszystkim. To juz bylo i chyba im troche nie wyszlo. Film jest ogółem przecietny i mozna go nazwac niewypałem po "When a Man Loves a Woman". Reżyser troche od 94 r. podupadł. O ile tamten film byl czyms, ten jest nieporozumieniem. Mieli historie, ale zapomnieli do tego użyc mózgu bo podczas ogladania czułem się jakbym miał przed sobą scenopis sztuki na którą właśnie się wybieram do teatru. To jest najgorsze co moze byc w filmie. Telenowela.
Całkowicie zgadzam się z wypowiedzią !!Jedynym co podobało mi się w filmie był utwór Laury Pausini.
Mówisz, że film był bardzo przewidywalny? No cóż.... Był przewidywalny, ale tylko i wyłącznie dlatego, że został nakręcony na podstawie książki Nicolasa Sparksa. Książka jak to książka, wiadomo lepsza, jednak mimo to temu filmowi nie można wiele zarzucić. Może i jest cukierkowaty, ale taki właśnie ma być!!!! Taka jest rola filmów o miłości. Jeśli Ci się nie podobał, trudno... Następnym razem go nie obejrzysz. Nie musisz za to krytykować każdego elementu, a tym bardziej przyrównywać "Message in the bottle" z "When a man loves a woman". Są to dwa różne filmy i całkowicie bezsensowne jest dla mnie przypominanie tego obrazu w kontekście "Message in the bottle". Andy Garcia był świetny, co jednak nie oznacza że Kevin Costner nie podołał swojej roli. Oba filmy bardzo lubię i nie cierpię czytać takich beznadziejnych komentarzy jak ten Twój. Skoro nie lubisz tego typu filmów, nie oglądaj! Zaoszczędzisz wszystkim czytania Twojego pełnego wyszukanego słownictwa komentarza.
Pozdrawiam wszystkich :)
A jednak.. Costner raczej nie podołał swojej roli. Zbyt wielki z niego sztywniak. Niezależnie od tego czy rola tego wymagała czy nie, patrzyłam na niego z ciężkim sercem.