Film, który obejrzałem, był rzekomo biografią słynnego drygenta, ale nie dowiedziałem się z niego niczego ciekawego o jego życiu i twórczości. Był to nużący i odrzucający obraz człowieka, który wedlug mnie wbrew temu co mowil nie potrafił kochać, a raczej sprawial bol. Nie było w nim żadnego patosu, emocji ani sensu. Właściwie to nie wiem, co Bradley chciał przekazać tym filmem, ani dlaczego ktoś miałby go oglądać!