dupę masz sztampową co najwyżej nędzny trollu. I jak już raczysz bredniami, to racz je przynajmniej po części uzasadnić.
Dupa rzeczywiście może być dość sztampowa, nie przywiązywałam do niej zbyt wielkiego znaczenia. W filmie nie było absolutnie nic nieprzewidywalnego, był banalny. Oczywiście rozumiem, że pewnie taki był zamysł- stworzyć przyjemny niedzielny film,w czasie którego będzie można zjeść obiad nie obawiając się straty wątku, ale nawet takie kino można robić na wyższym poziomie.
Już lepiej..
Ale co konkretnie niby w tym filmie było sztampowego?
Piękna historia, o człowieku który stracił sens życia, a znalazł go w najmniej oczekiwanym miejscu i czasie. W czasie o którym sądził iż jedyne z czym będzie miał do czynienia, w niedalekiej przyszłości, to śmierć w samotności. W miejscu gdzie zetknął się życzliwością obcej osoby (matka trzech dziewczynek) oraz z naturalnością i dobrocią jej nastoletnich córek.
Natomiast sama relacja głównego bohatera - człowieka który z dziećmi miał w życiu kontakt sporadyczny, jest fantastyczna do obserwowania. Jak się rozwija. Jak z czasem główny bohater zaczyna rozumieć, że pod koniec życia znalazł: dom.
Bardzo przyjemny film. Momentami wzruszający, momentami śmieszny. Jak zawsze wspaniała gra Morgana Freemana.
I tyle.
I tyle!
I tyle właśnie wystarczy, by uznac to za film banalny. Wszystko to w tym filmie było i wszystko było wiadomo od początku do końca. Pozostanę przy własnym zdaniu, jeśli pozwolisz i nie wywoła to w Tobie jakiejś przesadnie agresywnej reakcji.
Agresywnej reakcji? Bez przesady, szanuję Twoje zdanie, a jeśli ktoś merytorycznie stara się uzasadnić swoją opinie, to czemu mam się denerwować? Aczkolwiek, Tobie merytoryczne uzasadnienie wychodzi tutaj dosyć średnio ale ok nie niech będzie ;)
Nie rozumiem Ciebie. Musisz być na prawdę smutnym człowiekiem, skoro doszukujesz się w takim pięknym filmie na siłę jakiejś złożoności. "I tyle" - wybacz, ale co miało się tutaj okazać więcej? Że główny bohater Morgan Freeman zaraz umrze? Bo jest śmiertelnie chory? Albo, że to genialny matematyk, który opracował "równanie" na istnienie piekła i nieba. Lecz tak w życiu nagrzeszył, że musi zrobić coś dobrego jeszcze w swoim życiu by iść do nieba..? Albo może, że tak na prawdę główny bohater to szpieg CIA który ukrywa się przez siecią skorupowanych agentów morderców, którzy to działają z kolei dla tajemniczej grupy trzymającej władzę (na świecie) ..? - Proszę Cię. To był film obyczajowy. Przyjemny film obyczajowy, o relacjach między ludzkich i między pokoleniowych. Ja rozumiem, że można lubić filmy o zawiłej fabule, też takie lubię, ale czasem trzeba umieć docenić piękno w prostocie. I tyle.
inaczej - nie doszukujesz się zawiłości w tym filmie (bo przecież ich nie ma dla Ciebie ) tylko nie możesz bez nich obejrzeć obrazu. Jak mówię: przesada.
Smutna to się robię strasznie jak widzę te wywody.
Nie jesteś w stanie uznać, że film dla mnie nie był piękny? A skoro nie był dla nie piękne to dlaczego " trzeba" mi doceniać. Nie ma obowiazku 'merytorycznie' uzasadniać mojego odbioru filmu, to nie jest szkolne wypracowanie i mogę być zdania, ze film był banalny i na tym skończyć. Nie chodzi o zawiłą fabułę, ale o jednowymiarych bohaterów, ckliwość i zwyczajna nudę. Nie doszukuje się złozoności, bo nie byłoby nawet gdzie szukać. Może obejrzyj jakis lepszy film obyczajowy, a przestaniesz ludziom wmawiac, ze coś co jest przeciętne jest piękne. Albo może pozwolisz im mieć swoje zdanie.
Coś takiego dostałem radę! - "Wielkie dzięki", za jakże konstruktywną radę odnośnie obejrzenia >innego< obyczajowego filmu! Masz jeszcze jakieś inne złote rady, ze swojego podręcznika złożonych złotych rad..?
Wywody? Trochę zaczyna Cię ponosić, i zaczynasz w wywyższającym tonie być nie miła też. Więc może zakończymy tą rozmowę tutaj. Przez grzeczność nie napiszę, co myślę o ludziach takich jak Ty, którzy o filmach takich jak "Magiczne Lato" piszą bzdury takowe ("zwyczajna nuda") - z politowaniem tylko można głową pokiwać i przemilczeć resztę. Przecież mam kontakt z niezwykle wyszukanym widzem/ krytykiem. Ze śmietanką opiniotwórczą wręcz!
ps: To jak nie musisz uzasadniać, gdyż "to nie szkole wypracowanie" (uraz ze szkoły?), to idź w swoją stronę i bywaj zdrów - tylko się nie zdziw, że ktoś może Ci napisać, że jesteś zwykłym trollem na wstępie. Życzę miłego doszukiwania się złożoności we wszystkim w życiu, nawet w talerzu z zupą.
Mogę być trollem czy czym tam sobie wyobrażasz, ale nie emocjonuj się tak strasznie!. Udławisz od tych wszystkich rzeczy które byś teraz chciał napisać o ludziach, którzy ośmielili się skrytykować film, który Ci się udało zrozumieć i przez to bronisz go tak zajadle.
Chętnie pójdę w swoją stronę i zaraz kupię sobie talerz jakiejś zupy, by znaleźć w niej więcej głębi niż w Magicznym lecie :-)
papa
Udało mi się zrozumieć wiele wykrętów, o których odrealnieniu zapewne nie miała byś nawet cienia pojęcia, młoda Damo. Ale nie tych, co starają się być oryginalni na siłę. Tych klasyfikuję na ostatnią stronę, zakładkę pt: uwaga niebezpieczne materiały.
I nie bronię zajadle tego filmu. Zwyczajnie mam instynkt. Coś, co wy kobiety nazywacie subtelnie: kobiecą intuicją. Ten film zwyczajnie wyzwolił we mnie cień emocji. A to wystarczy, by nazwać go ponad przeciętnym. Skoro z Ciebie taka twarda sztuka to - OK nie ma problemu.
I gdy będziesz łowić kluski w owej zupie, pomyśl czasem, iż to może być twe Magiczne Lato. Może kiedyś..
pa.pa
No nie wiem. Zerknij może w obejrzane przeze mnie filmy. Te wysoko ocenione są bardzo wartościowe i niezwykle wiele wnoszą do kina współczesnego. Las Acacias, Alpeis, Tabu to są ważne filmy, wygrywające realizacją, a nie jakiś budyniowy banał.
Ten film był tak straszliwą sztampą z cyklu Polsat Family, niedziela 13:35, że nie jestem w stanie zrozumieć, jak można stawać za tym filmem. Bardzo mi smutno z tego powodu, że Freeman wzorem kolegów zaczyna pełną parą odcinać kupony od swoich osiągnięć.
Wrzucanie do kociołka upadłego pisarza, butelki whiskey, psa, domku na prowincji, samotnej matki - sąsiadki, dzieci samotnej matki - sąsiadki. Do tego zdjęcia bez wyrazu dopełniające kataklizmu. I brak jakiejkolwiek kreacji postaci. Mamy Freemana to mamy film. Jestem w szoku, że ktoś może bronić takiego filmu.
Genialne, nie myślałeś/aś o reżyserce? Bardzo mi się podoba Twa wyobraźnia "że to genialny matematyk, który opracował "równanie" na istnienie piekła i nieba" : ))
A film świetny, jak dla mnie nie "niedzielny", ani odrealniony. Jest bardzo realny i życiowy, a pięknem które dodaje barw owemu filmowi są przemycone zacne słowa zaklęte w poezji, mądrości życiowe. Codzienność nasycona dobrem.
Irytują mnie stwierdzenia: "Bardzo mi smutno z tego powodu, że Freeman wzorem kolegów zaczyna pełną parą odcinać kupony od swoich osiągnięć".
Trywialne stwierdzenie i jakże często na filmwebie kopiowane przez ludzi bez wyobraźni.
Całkiem niedawno widziałam powtórkę wręczenia nagród Robertowi De Niro za całokształt twórczości. Wymieniano wszystkie głośne filmy, a Robert ze smutkiem stwierdził, że żałuje nie wymienionych filmów, które nie przyniosły może rozgłosu, ale dla niego miały swoistą wartość (tu wspomniał o filmie "Wszyscy mają się dobrze"- widziałam ów film, zapewne dla niektórych nudny i 'budyniowy banał, mi się bardzo podobał).
dziękuję bardzo to miłe ;) zastanowię się nad tym ;p wszak wieczny student ze mnie ;p
Nie ma znaczenia czy wieczny, albo podsiada się wyobraźnie ( i to tego typu), albo nie, ciepło pozdrawiam :-)).
Don... Broniłeś jak Częstochowy :D
I chwała Ci za to :) Film świetny...
Pozdrawiam
jeśli uważasz, że to film nadający się jedynie do oglądania podczas niedzielnego obiadu to znaczy, że najzwyczajniej w świecie Cię przerósł :) ale spokojnie, między innymi dla takich osób jak Ty tworzy się filmy typu "Transformers" :)
Albo Ty nie jesteś szczególnie wyrafinowanym odbiorcą, mogłabym rzec, gdybym chciała dokopać kazdmu,czyjej opinii nie podzielam. Dziękuję, w takim razie skuszę się na "Transformers" :-)